– Przedstawię analizę nieprawidłowości, do jakich dochodzi w Totalizatorze Sportowym, oczekując, że prokuratura zdecyduje o wszczęciu postępowania wyjaśniającego w tej sprawie – mówi Marek Przybyłowicz, działacz sportowy, były prezes Wyścigów Konnych na Służewcu i wieloletni pracownik Totalizatora Sportowego.
W poniedziałek z jego inicjatywy w resorcie skarbu doszło do spotkania, w którym uczestniczyli m.in. dyrektor Departamentu Spółek Kluczowych Marcin Majeranowski, który sprawuje nadzór nad Totalizatorem, a także prezes spółki Sławomir Dudziński.
– Przedstawiłem listę nieprawidłowości m.in. w zakresie fikcyjnych postępowań kwalifikacyjnych na członków władz spółki, upolitycznienia Totalizatora oraz działania na szkodę firmy poprzez błędne decyzje zarządu, jak np. podniesienie ceny zakładu czy kosztowną zmianę marki – mówi Przybyłowicz. Przypomina, że to m.in. wskutek decyzji obecnego zarządu, by podnieść cenę jednego zakładu z 2 na 3 zł, przychody Totalizatora spadły z 3,25 mld zł w 2009 r. do 2,7 mld zł w ubiegłym roku. Do budżetu państwa spółka wpłaciła 1,3 mld w porównaniu z 2,03 mld zł rok wcześniej. Przybyłowicz oskarża także obecny zarząd TS o straty, jakie przynosi organizacja wyścigów konnych na Służewcu, a nawet o próbę wyprowadzenia Zespołu Torów Wyścigów Konnych spod kontroli Skarbu Państwa. Nie był usatysfakcjonowany reakcją urzędników nadzorujących TS na swoje zarzuty. – Ministerstwo Skarbu nie ma pojęcia o sytuacji w Totalizatorze i nie oczekuję po tym spotkaniu żadnych radykalnych decyzji – mówi Przybyłowicz. Resort skarbu nie skomentował poniedziałkowego spotkania.
Nie chce tego robić także Sławomir Dudziński. – Nie ma czego komentować. Zarzuty nie mają poparcia w faktach, są fragmentaryczne, trudno się do nich odnieść, a pan Przybyłowicz formułuje je już od wielu lat – mówi. Jest spokojny o swoją przyszłość w Totalizatorze i liczy, że walne zgromadzenie wspólników, które ma zaakceptować decyzję rady nadzorczej TS o powołaniu zarządu na kolejną kadencję, odbędzie się jeszcze w tym miesiącu.