Z najnowszego raportu „Diagnoza społeczna 2011" wynika, że od momentu przeprowadzenia pierwszego badania w Polsce przybyło zadowolonych z życia ludzi. Ich szeregi zwiększyły się z blisko 79 proc. do prawie 81 proc. Próbę stanowiło 26 445 osób z 12 386 gospodarstw, badanie przeprowadzono w marcu i kwietniu tego roku.

– Polacy nie mieli powodów do narzekań – wyjaśnia socjolog Janusz Czapliński, pod którego kierunkiem powstała „Diagnoza". – Deklarowali, że są zdrowi, mają udane małżeństwa i dzieci oraz niezłą pracę i wystarczające pieniądze.

Jednocześnie znacznie wzrósł wskaźnik ubóstwa – zwłaszcza w przypadku rencistów – z 6,3 w 2009 r. do ponad 10 proc. w tym roku. Z kolei wśród rolników osób zarabiających poniżej minimum egzystencji na poziomie 440 zł ubyło. Wskaźnik spadł z 13 proc. do 9,5 proc. Biednych ludzi przybyło zwłaszcza w dużych miastach – tutaj wskaźnik ubóstwa wzrósł z 1,52 do 2,3 proc.

Na szczęście na pytanie, czy stałe dochody nie są w stanie zaspokoić bieżących potrzeb, coraz mnie badanych odpowiada twierdząco. W 1993 r. aż 74 proc. respondentów deklarowało, że nie starcza im od pierwszego do pierwszego, teraz już tylko 26 proc. – Oficjalnie stopa bezrobocia wynosi u nas 10,9 proc., ale jeśli uwzględnimy tych, którzy deklarują gotowość do pracy, i fakt, że jej potrzebują, oraz to, iż imają się dorywczych prac, to wskaźnik bezrobocia spada do 6,5 proc. – tłumaczy Czapiński.

Powodem do dumy jest też wzrost liczby osób wykształconych. Od końca PRL grono Polaków z półwyższym i wyższym wykształceniem zwiększyło się aż 4,5 razy.