Korespondencja z Waszyngtonu
Głosowanie w Izbie Reprezentantów miało się odbyć około północy polskiego czasu. W ostatniej chwili zostało jednak przesunięte. Chociaż konserwatyści mają w izbie większość, to przywódcy Partii Republikańskiej nie mieli pewności, czy uda im się przeforsować swój projekt. Grupa konserwatystów uważa bowiem, że w niewystarczającym stopniu tnie on rządowe wydatki. Przewodniczący izby John Boehner i inni liderzy republikanów wzywali więc kolegów do zwarcia szeregów. – Muszę mieć za sobą całą armię – podkreślał Boehner.
Poprawiony przez republikanów projekt ustawy zakłada podniesienie limitu zadłużenia o 900 mld dol. i wprowadzenie wynoszących 917 mld dol. cięć w wydatkach. A kolejny wzrost pułapu zadłużenia uzależnia od nowych oszczędności. Jeśli ustawa trafi do Senatu, to demokraci, którzy w izbie wyższej Kongresu mają większość, mogą ją wyrzucić do kosza albo wprowadzić do niej swoje poprawki – wtedy trafiłaby ona z powrotem do Izby Reprezentantów.
Przeciągający się spór o dług pogorszył nastroje na Wall Street. Mimo że przez większą część sesji indeksy były na plusie, a inwestorzy kupowali akcje zachęceni lepszymi od prognoz danymi makroekonomicznymi, to w ostatniej godzinie indeksy zaczęły osuwać się w dół.
Administracja Obamy przekonuje, że wynoszący 14,29 bln dol. pułap zadłużenia musi zostać zwiększony najpóźniej do 2 sierpnia, bo potem rządowi zabraknie pieniędzy m.in. na wykup obligacji czy wypłaty dla emerytów i żołnierzy. Zdaniem ekonomistów, m.in. z Barclays Capital i UBS, dzięki wyższym wpływom z podatków Obama nie będzie jednak miał problemów z płynnością do 8 – 10 sierpnia.