Po pierwsze, dostępna kwota środków na poziomie 1,0-1,4 bilionów € wystarczy na pokrycie zaledwie 2 lat potrzeb finansowych Włoch i Hiszpanii i trudno te kwotę zakwalifikować do kategorii długo wyczekiwanej "big bazooka". Po drugie, haircut na poziomie 50% dla długu sektora prywatnego obniża dług publiczny Grecji do 120% PKB, co oznacza, że zadłużenie pozostaje na poziomie, który wydaje się nie do utrzymania w długim okresie (warto zaznaczyć, że w momencie gdy rynki finansowe zaczęły się obawiać o niewypłacalność Grecji dług był właśnie na tym poziomie, a perspektywy wzrostu PKB były lepsze). W skrócie, w kolejnym etapie straty ponieść będą musieli "oficjalni" wierzyciele (EBC oraz kraje strefy euro), co oznacza tylko kolejną restrukturyzację na horyzoncie. Ponadto, przy tak dużych stratach (haircut) rośnie ryzyko, że "dobrowolne" uczestnictwo sektora prywatnego będzie mimo wszystko mniejsze niż dotychczas oczekiwano. Po czwarte, deklaracje o włoskich planach zacieśnienia fiskalnego trudno na razie uznać za wiarygodne, gdyż nie zawierają one żadnych szczegółów i pozostają w sprzeczności z wcześniejszymi sygnałami płynącymi z włoskiego rządu. O wiarygodności tych zapowiedzi świadczyć będą dopiero rzeczywiste działania rządu oraz parlamentu włoskiego w najbliższych miesiącach.
Dzięki wykorzystaniu dźwigni suma środków dostępnych dla krajów strefy euro została wyraźnie zwiększona a „haircut" na długu Grecji został ustalony na bardziej realistycznym poziomie. Zmiany te oddalają ryzyko nagłej katastrofy w strefie euro, jednak nie zmieniają faktu, że kraje siedemnastki czeka okres wyraźnego spowolnienia gospodarczego.
Piotr Kalisz, głównego ekonomisty Banku Handlowego