Komisja Europejska dostała już oficjalne listy od siedmiu krajów: Niemiec, Francji, Austrii, Portugalii, Belgii, Słowenii i Grecji. Wszystkie formalnie potwierdzają, że chcą wprowadzić u siebie podatek od transakcji finansowych według wspólnych zasad opisanych przez Komisję Europejską.
Trudno o jednomyślność
Na wczorajszym spotkaniu ministrów finansów UE w Luksemburgu kolejne cztery kraje złożyły deklaracje w tej sprawie i zapowiedziały, że wyślą pisemne potwierdzenie chęci uczestnictwa w tej inicjatywie. Są to: Hiszpania, Estonia, Włochy i Słowacja. – Mamy jasny i pożądany sygnał od wystarczającej liczby państw. W grudniu przedstawimy konkretną propozycję – powiedział Algirdas Semeta, unijny komisarz ds. podatków.
Bruksela już wcześniej powiedziała, jak podatek powinien wyglądać, i próbowała przekonać do tego wszystkie państwa UE. Nie znalazła jednomyślności, nie udało się też znaleźć formuły jedności w strefie euro. Jednak sprawa nie spadła z unijnej agendy, bo podatek od transakcji finansowych jest istotnym postulatem politycznym Francji, niezależnie od barw politycznych. Forsował go jeszcze poprzedni prawicowy prezydent Nicolas Sarkozy, który projektowane przychody z nowego podatku uważał za istotną kompensatę ze strony sektora bankowego kosztów poniesionych przez podatników w walce z kryzysem. Dla Komisji Europejskiej i innych państw członkowskich ważnym argumentem jest fakt, że obecnie sektor bankowy nie płaci podatku VAT. Według Brukseli wprowadzenie nowych obciążeń fiskalnych zmniejszy też opłacalność wirtualnych transakcji, co zwiększyło rozmiary kryzysu.
Życzliwa neutralność
Nowy podatek będzie wprowadzony w formule prawnej tzw. wzmocnionej współpracy. Jest ona możliwa od grudnia 2009 roku – wejścia w życie traktatu lizbońskiego. Stanowi furtkę dla tych, którzy chcą pójść dalej z integracją, ale są powstrzymywani przez innych. Potrzeba do tego minimum dziewięciu państw. Wzmocniona współpraca istnieje już w dziedzinie rozwodów par międzynarodowych oraz w unijnym patencie. Polska na razie do inicjatywy nie dołącza, ale też jej nie blokuje. – Przyglądamy się z życzliwą neutralnością – powiedział Jacek Rostowski.
Długa droga do unii bankowej
Ministrowie finansów dyskutowali też wczoraj o unijnym nadzorze bankowym. Widać wyraźnie, że wątpliwości dotyczące szczególnie relacji między krajami strefy euro i pozostałymi hamuje szybkie porozumienie w tej sprawie. – Głównym wyzwaniem dla nas jest stworzenie systemu zrównoważonego. Tak żeby państwa spoza strefy euro, które chcą dołączyć do nadzoru, miały prawo głosu – przyznał Michel Barnier, unijny komisarz rynku wewnętrznego i instytucji finansowych. Powiedział, że osobiście jest za tym, ale rozwiązanie problemu zależy częściowo od banku centralnego. W tym samym czasie w Parlamencie Europejskim w Brukseli z eurodeputowanymi z Komisji ds. Gospodarczych i Monetarnych spotykał się Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego. – Naszym zdaniem powinny mieć te same prawa – powiedział Draghi pytany o państwa spoza strefy euro. – Musimy to teraz wcisnąć w ramy prawne – dodał prezes EBC. Podkreślił, że jego celem jest znalezienie rozwiązania tego problemu. Bo na razie formalnie jest to niemożliwe.