Przewodniczący Fedu przemawiał wczoraj przed Komisją ds. Usług Finansowych niższej izby amerykańskiego Kongresu. Wystąpienie to było dla niego okazją, aby stłumić obawy, jakie wzbudziły na rynkach wysyłane przez Fed od maja sygnały, że szykuje się on do wygaszenia programu tzw. ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). Obawy te doprowadziły m.in. do wyraźnego wzrostu rentowności amerykańskich obligacji, co zdaniem ekonomistów może zahamować ożywienie w gospodarce USA.
Bernanke przypomniał wczoraj, że nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja w sprawie zakończenia QE, czyli skupu przez Fed obligacji skarbowych i hipotecznych za wykreowane pieniądze. – Nasze zakupy aktywów zależą od rozwoju sytuacji ekonomicznej i finansowej, więc w żadnym razie nie są na z góry określonym kursie – powiedział przewodniczący Fedu. Jak wyjaśnił, amerykański bank centralny teoretycznie może nawet zwiększyć skalę zakupów (obecnie przeznacza na ten cel 85 mld dol. miesięcznie), gdyby pogorszyła się koniunktura na rynku pracy lub inflacja nie wracała do celu, ustalonego na 2 proc.
Przewodniczący Fedu przyznał, że biorąc pod uwagę obecnie dostępne dane, spodziewa się, że zakupy aktywów zostaną ograniczone jeszcze w tym roku (zdaniem ekonomistów nastąpi to we wrześniu) i całkowicie przerwane około połowy przyszłego roku. Podkreślił jednak, że to nie będzie zwiastowało rychłej podwyżki stóp procentowych. Mają one pozostać blisko zera dopóty, dopóki stopa bezrobocia będzie wysoka, a inflacja niska.