Politycy przyjeżdżają do Davos, żeby się pokazać, coś załatwić. Biznes, by otrzeć się o polityków. A dziennikarze gnają z jednego końca na drugi, by to wszystko jakoś opisać.
Zwolennicy Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum; WEF) zapewniają, że jest to miejsce jak żadne inne. I że zajęłoby im rok i niewiarygodną liczbę podróży samolotem, żeby spotkać się ze wszystkimi, z którymi tu można porozmawiać. W tym roku taka okazja przypadła między 22 a 25 stycznia.
Przeciwnicy, także ci, którzy brali udział w konferencji w szwajcarskim kurorcie, twierdzą, że takie randki w ciemno im nie odpowiadają. „Nie lubię pośpiechu i wolę, gdy konferencja jest bardziej ukierunkowana, może z mniejszą liczbą głów państw i węższą tematyką. W Davos rozmawia się o wszystkim, od jakości wody pitnej po rynki kapitałowe", napisał w swoim tekście „Dlaczego nie jeżdżę do Davos" Mohamed El-Erian, jakiś czas temu nr 2 w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, potem szef funduszu Pimco, a od kilku dni rozchwytywany przez branżę bezrobotny.
Krótka lista celebrytów
El-Erian jest zbyt skromny w ocenie różnorodności paneli.
W tym roku nowy wymiar konferencji nadała obecność aktorki znanej z ról nieco niezrównoważonych kobiet bądź wręcz idiotek – Goldie Hawn. W Davos chciała przekonać biznesową elitę świata do dobrodziejstw medytacji. Jej panel znalazł się w grupie zajmującej się opieką zdrowotną i potencjalnym niekorzystnym wpływem technologii na ludzki umysł.