Davos: globalna wyspa

Nigdzie nie ma takiego nagromadzenia władzy i pieniędzy jak podczas Światowego Forum Ekonomicznego.

Publikacja: 25.01.2014 08:19

Założyciel i szef Światowego Forum Ekonomiczne- go w Davos, Klaus Schwab, podczas ceremonii powitani

Założyciel i szef Światowego Forum Ekonomiczne- go w Davos, Klaus Schwab, podczas ceremonii powitania gości tegorocznej imprezy

Foto: PAP/EPA

Politycy przyjeżdżają do Davos, żeby się pokazać, coś załatwić. Biznes, by otrzeć się o polityków. A dziennikarze gnają z jednego końca na drugi, by to wszystko jakoś opisać.

Zwolennicy Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum; WEF) zapewniają, że jest to miejsce jak żadne inne. I że zajęłoby im rok i niewiarygodną liczbę podróży samolotem, żeby spotkać się ze wszystkimi, z którymi tu można porozmawiać. W tym roku taka okazja przypadła między 22 a 25 stycznia.

Przeciwnicy, także ci, którzy brali udział w konferencji w szwajcarskim kurorcie, twierdzą, że takie randki w ciemno im nie odpowiadają. „Nie lubię pośpiechu i wolę, gdy konferencja jest bardziej ukierunkowana, może z mniejszą liczbą głów państw i węższą tematyką. W Davos rozmawia się o wszystkim, od jakości wody pitnej po rynki kapitałowe", napisał w swoim tekście „Dlaczego nie jeżdżę do Davos" Mohamed El-Erian, jakiś czas temu nr 2 w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, potem szef funduszu Pimco, a od kilku dni rozchwytywany przez branżę bezrobotny.

Krótka lista celebrytów

El-Erian jest zbyt skromny w ocenie różnorodności paneli.

W tym roku nowy wymiar konferencji nadała obecność aktorki znanej z ról nieco niezrównoważonych kobiet bądź wręcz idiotek – Goldie Hawn. W Davos chciała przekonać biznesową elitę świata do dobrodziejstw medytacji. Jej panel znalazł się w grupie zajmującej się opieką zdrowotną i potencjalnym niekorzystnym wpływem technologii na ludzki umysł.

Inna sprawa, że jeden z raportów przedstawionych w tym roku podczas WEF wskazywał, że zaburzenia psychiczne wywołane nieustannym korzystaniem z telefonów komórkowych, stresem i próbami nadążenia za najnowocześniejszymi technologiami przyniesie przynajmniej ?16 bln dol. strat w produkcji w ciągu najbliższych 20 lat. Może więc Goldie Hawn miała rację, że warto się nad tym pochylić?

Przy okazji amerykańska celebrytka promuje również swoją The Hawn Foundation, która pomaga dzieciom w rozwijaniu pozytywnego myślenia.

W tym roku lista wielkich gwiazd jest krótka. Nie ma na niej też nazwisk takiego formatu jak w poprzednich latach – Angeliny Jolie, Sharon Stone czy Julii Roberts. Będą jak zwykle Bono i Matt Damon oraz Peter Gabriel. To wszystko.

Znacznie więcej zjawiło się bankierów – którzy po raz pierwszy do 2008 r. nie znaleźli się w ogniu krytyki – oraz przemysłowców, którzy wykorzystują Davos do pozyskiwania pieniędzy od tych pierwszych.

A jest od kogo je brać. Do Davos przyjechał Lloyd Blankfein, prezes Goldman Sachs, Brian Moynihan, szef Bank of America, prezes Citigroup Michael Corbat czy Jamie Dimon, prezes JP Morgan.

Na liście europejskiej są „współprezes" Deutsche Banku Anshu Jain czy Anthony Jenkins, prezes Barclays Bank. Większość z nich wydała ekskluzywne przyjęcia, chociaż żadne z nich nie przebiło bankietu JP Morgan, podczas którego podłoga toalet była zasypana płatkami róż.

Średnio podczas WEF wypijanych jest przynajmniej ?2 tys. butelek szampana, ponad 3 tys. butelek wina, a na zakąski idzie dobrze ponad 200 kilogramów najdroższego dzikiego łososia. Nie kawioru. W każdym razie nie je się go podczas konferencji ostentacyjnie.

Bo jednak kryzys nieco stonował rozrzutność. Adrian Monck, dyrektor komunikacji i mediów WEF, nie ukrywa, że ta wstrzemięźliwość to sugestia organizatorów.

– Prosimy uczestników, żeby do konferencji podchodzili z szacunkiem. W końcu mówimy tutaj o bardzo poważnych sprawach – powiedział. Szybko jednak dodał, że poza centrum konferencyjnym każdy może sobie robić, co chce. I robi.

W ciepłych butach.?Bez krawata

Konferencja w Davos ma swoje kody ubraniowe. W zasadzie nie nosi się tutaj krawatów (kiedyś nawet były zabronione!). Ale jest to z pewnością okazja do pokazania pięknego futra. Z modnym obuwiem już gorzej, bo zimno i ślisko. Rzadko też się zdarza takie nagromadzenie biżuterii, najdroższych limuzyn.

Nad bezpieczeństwem, żeby przypadkiem nic się nie stało właścicielom tego majątku, czuwają tysiące żołnierzy, ochroniarzy i eskadra austriackich myśliwców.

Polowanie ?na miliardera

Agencja Bloomberga wyliczyła, że na tegoroczną konferencję w Davos przyjechało przynajmniej 80 miliarderów. Wszyscy byli w znakomitych humorach. Najbogatszy człowiek Afryki Aliko Dangote i najbogatszy Irlandczyk, „król" telekomuniacji i właściciel rejestrowanej na Bermudach Digicel Group, Denis O'Brien zgodnie zapewniali, że na rynkach kapitałowych w 2014 r. będzie królował byk, stopy procentowe pozostaną niskie i że obaj powstrzymają się od inwestowania w bitcoiny.

– Wszędzie widać poprawę – zapewniał Dangote. – Mamy teraz zupełnie inną sytuację. Ludzie kupują auta, banki pożyczają pieniądze, prawie wszędzie jest lepiej. Wszystko, co złe, pozostało za nami – mówił. Może w Afryce. I to chyba nie całej.

O'Brien też jest optymistą, ale bardziej stonowanym. – Nie będę się wychylał, pozostanę przy swojej branży i mam zamiar skupować jedynie akcje telekomów. Cieszy mnie, że rynki kapitałowe powoli się ożywiają, więc pewnie doczekam się dywidend. Ale widzę, że w Europie odbudowa odbywa się bez pośpiechu – mówił w Davos.

Ale zarabiają i jeden, i drugi. Według raportu przedstawionego w Davos przez szwajcarski bank UBS bogaci nieustannie się bogacą, a 300 najbogatszych osób na świecie powiększyło w ciągu roku swój majątek do 524 mld dol.

Ludzie, którzy mają na koncie kwotę z co najmniej dziewięcioma zerami, przylatują do Davos prywatnymi samolotami, ostatni etap podróży pokonują helikopterem, mieszkają w górskich rezydencjach, których wynajęcie kosztuje ok. 60 tys. dol. dziennie.

Co jest dla nich dzisiaj największym problemem? – Politycy – uważa O'Brien. Jego zdaniem są oni znacznie bardziej skupieni na zapewnieniu sobie ponownego wyboru niż na poprawie kondycji gospodarki w swoich krajach. Po co przyjeżdża do Davos? – Żeby się spotkać z nowymi politykami. Tak szybko się zmieniają.

Gra w kolory

No i wreszcie plakietki konferencyjne. Od tego, jaki kolor (biały, fioletowy, zielony, szary czy pomarańczowy) ma uczestnik konferencji, zależy jego status. Jest on też uzależniony od tego, czy uczestnik został zaproszony jako gość specjalny czy po prostu płacący pieniądze przedstawiciel zwykłego, a nie światowego biznesu.

Plakietka biała to status najwyższy. Jej właściciel może wejść wszędzie i wszędzie jest mile widziany. Niezależnie od tego, czy jest to zamknięty panel dyskusyjny, lunch, kolacja czy rozmowy przy kominku – pod warunkiem że na taką imprezę się zarejestrował. Taki honor spotyka najwybitniejszych przedstawicieli światowego biznesu oraz wysokich rangą polityków. Z Polski w tym roku miał ją np. minister finansów Mateusz Szczurek.

Plakietka szara zarezerwowana jest dla osób towarzyszących „białym", zielona przeznaczona jest dla osób z otoczenia głów państw i szefów rządów, fioletowa to personel techniczny, który interweniuje np. w przypadku, gdy wysiada informatyka.

I wreszcie są plakietki pomarańczowe. Noszą je konferencyjni pariasi, dziennikarze obsługujący konferencję. Mogą poruszać się jedynie w ściśle określonych granicach centrum kongresowego, gdzie przy dużym szczęściu można znaleźć całkiem ważnych „białych".

Podczas każdego forum, zarówno styczniowego szczytu, jak i regionalnych konferencji WEF, można więc spotkać dziennikarzy z dyktafonami gotowymi do użycia, pilnie wpatrujących się nawet nie w twarze uczestników, ale właśnie w plakietki.

Najłatwiej jest upolować kogoś naprawdę ważnego podczas przerw kawowych. Może nie George'a Sorosa, który zazwyczaj panicznie ucieka na widok prasy, i z pewnością nie Warrena Buffetta czy Billa Gatesa, który do Davos w ogóle nie przyjeżdża, ale jak to bywało np. w poprzednich latach – szefa Orlenu jak najbardziej.

„Pomarańczowy" ma także problem z wchodzeniem na przyjęcia, gdzie jest kolejna okazja na spotkanie kogoś ważnego. Najlepszy sposób to „przyklejenie się" do jakiejś ważnej „białej" grupy. To nie jest specjalnie trudne. A potem wszystko już zależy od pracowitości, pomysłowości i szczęścia. Może się zdarzyć, że okazji do wywiadów czy nawet nieoficjalnej rozmowy raczej nie będzie, ale obok tańczy Mick Jagger. Bez żadnej plakietki.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

d.walewska@rp.pl

Politycy przyjeżdżają do Davos, żeby się pokazać, coś załatwić. Biznes, by otrzeć się o polityków. A dziennikarze gnają z jednego końca na drugi, by to wszystko jakoś opisać.

Zwolennicy Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum; WEF) zapewniają, że jest to miejsce jak żadne inne. I że zajęłoby im rok i niewiarygodną liczbę podróży samolotem, żeby spotkać się ze wszystkimi, z którymi tu można porozmawiać. W tym roku taka okazja przypadła między 22 a 25 stycznia.

Pozostało 94% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu