Rosja jest największym dostawcą surowców energetycznych do UE. Pochodzi stamtąd 30 proc. gazu i 34 proc. ropy. Dyplomaci w Brukseli przekonują, że geopolityka to jedno, a biznesowa odpowiedzialność Moskwy drugie. – Nigdy, nawet w najgorszych czasach zimniej wojny, Rosja dostaw nie przerwała – mówi „Rz" wysoki rangą zachodnioeuropejski dyplomata. – A zamknięcie kurka z gazem płynącym przez Ukrainę? – pytamy. – To co innego, Ukraina nie płaciła – podkreśla.
Oczywiście retorsje gazowe Rosji wobec Ukrainy mogą się powtórzyć, co uderzy w sąsiednie kraje UE. Sytuacja się jednak zmieniła, bo gazociągi pozwalają na przekazanie surowca z zachodniej Europy do wschodniej.
Kryzys krymski zmusza do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego. Widać to w projekcie wniosków na najbliższy szczyt UE 20–21 marca. „UE jest zaniepokojona wysokim stopniem zależności energetycznej Europy, szczególnie jeśli chodzi o gaz, i wzywa do zwiększenia wysiłków na rzecz jego zmniejszenia, szczególnie w najbardziej wrażliwych krajach" – brzmi fragment dokumentu. Według UE są do tego cztery drogi: większa efektywność energetyczna, więcej źródeł dostaw, rozwój energii odnawialnej, promowanie lokalnych źródeł (w tym gazu łupkowego, choć wprost go nie wymieniono) i rozbudowa infrastruktury.
Do przemyślenia kontaktów z Moskwą zachęcają eksperci. – Nie można już opierać relacji z Rosją na iluzji partnerstwa – mówi Joerg Forbrig z amerykańskiego German Marshall Fund. Zmian wymagają relacje energetyczne i handlowe oraz bezpieczeństwo cybernetyczne czy wręcz fizyczne Europy Wschodniej.
Ian Bond z brytyjskiego Centre for European Reform (CER) zaleca te same kierunki co UE na najbliższym szczycie, ale przekonuje do przyspieszenia. – UE powinna przeznaczyć więcej pieniędzy niż planowane w budżecie 2014–2020 na budowę interkonektorów w Europie Środkowej i Wschodniej – mówi Bond. Popiera zwiększenie udziału energii odnawialnej: – To się może w Polsce nie podobać, ale nie ma od tego ucieczki. To zwiększy niezależność energetyczną Europy.