Reklama

Crowdfunding udziałowy w Polsce rośnie, choć żyje w stresie

W czasie stagnacji giełdy crowdfunding udziałowy wyrasta na liczący się instrument finansowy. Nie ma jednak łatwo, platformy pośredniczące mogą się narazić nawet na 5 mln zł kary.

Aktualizacja: 08.07.2019 06:35 Publikacja: 07.07.2019 21:00

Crowdfunding udziałowy w Polsce rośnie, choć żyje w stresie

Foto: Adobe Stock

Crowdfunding w Polsce ma się świetnie – w 20 największych zbiórkach pozyskał łącznie 38,5 mln zł. A trzeba pamiętać, że górną granicą jest w tym przypadku milion euro. Ta forma finansowania staje się ciekawszą alternatywą dla startujących firm niż przeznaczony dla małych spółek parkiet NewConnect warszawskiej giełdy. Sam jeden BeesFund już w tym roku zanotował 15 sporych zbiórek na rozwój biznesów swoich klientów, a na rynku polskim jest co najmniej czterech liczących się graczy.

Czytaj także: Szał po zbiórce na Wisłę. Inne kluby chcą iść jej śladem

Czytaj także: Jak zainwestować w sztuczną rzekę, e-hulajnogi czy browar

Licencja? Nie, dziękuję

– Na BeesFundzie od początku roku przeprowadziło emisję 15 spółek, a do końca roku będzie ich co najmniej 40. Mamy już podpisane umowy na 31 emisji i pracujemy ze spółkami. W przyszłym roku przebijemy 100 – mówi „Rzeczpospolitej" Arkadiusz Regiec, prezes BeesFund. A jednak w tle jest wojna nerwów. – Myślę, że właściciele platform crowdfundingowych w Polsce żyją teraz w dość dużym i niepotrzebnym stresie, bo grożą im kary KNF za oferowanie instrumentów finansowych bez licencji maklerskiej – mówi Jarosław Grzywiński, prezes Instytutu Rynków Kapitałowych i Finansów.

Reklama
Reklama

Chodzi o to, że żadna z platform realizujących crowdfunding udziałowy nie złożyła do Komisji Nadzoru Finansowego wniosku o udzielenie licencji maklerskiej i nic nie zapowiada tego, by miały zamiar to zrobić w najbliższej przyszłości. Takie rozwiązanie wprowadziła ustawa z marca 2018 r. o zmianie ustawy o obrocie instrumentami finansowymi oraz niektórych innych ustaw. Wyznaczyła ona takim firmom termin przejściowy do 21 kwietnia 2019 r. na dostosowanie się do przepisów – mogły albo złożyć wniosek o licencję maklerską, albo dostosować swój model biznesu tak, żeby być w zgodzie z przepisami. Straszak faktycznie jest poważny: – Oferowanie instrumentów finansowych w rozumieniu art. 72 ustawy bez wymaganego zezwolenia zagrożone jest grzywną do 5 mln zł – mówi Jacek Barszczewski, rzecznik KNF. – W przypadku zidentyfikowania takiego przypadku urząd ma obowiązek zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 178 ustawy o obrocie i wpisać taki podmiot na listę ostrzeżeń publicznych KNF – dodaje.

Co ciekawe, KNF twierdzi, że nie wie, jak duży jest ten rynek w Polsce, bo ich nie nadzoruje.

Ustawa nie zakazuje działalności platformom bez licencji, jednak ogranicza ich dopuszczalną działalność. Firmy nie mogą oferować instrumentów finansowych, przyjmować i przekazywać zleceń nabycia lub zbycia instrumentów finansowych. Platformy zapewniają oczywiście, że działają zgodnie z prawem. – Nie wystąpiliśmy o licencję, bo w tej formule, w jakiej działamy, nie potrzebujemy być biurami maklerskimi – mówi Arkadiusz Regiec. To samo mówi prezes innej liczącej się platformy.

– Crowdway od początku prowadzi działalność wyłącznie w zakresie niestanowiącym działalności maklerskiej, dlatego też obecny model biznesowy nie wymaga od nas uzyskania licencji – mówi Jakub Niestrój, prezes Crowd Ventures. Z tematem mierzył się też Ludwik Sobolewski, b. prezes GPW, obecnie prezes Emerging Europe Marketplace. – Wspólnie z innymi platformami doszliśmy do przekonania, że to marcowe stanowisko KNF wcale nie zmusza do wystąpienia o licencję, tylko trzeba to robić tak, by uniknąć zarzutu oferowania – mówi Ludwik Sobolewski, którego zdaniem warunki prowadzenia tego biznesu w UE są dużo łatwiejsze. – W Polsce to slalom z niepotrzebnie wielką liczbą tyczek, których nie wolno przewrócić – mówi.

A rynek rośnie. Rekordem zakończyła się w ubiegły piątek zbiórka browaru Pinta, który na zbudowanie nowego zakładu zebrał 4,14 mln zł. Zdaniem Niestroja ten najwyższy wynik spośród dotychczasowych zbiórek dowodzi, że browar miał przekonujący inwestorów biznesplan i zbudował zaangażowaną społeczność. To jednocześnie źródło problemów platform – sukces zbiórek zależy od skutecznej komunikacji z inwestorami, informacja musi dotrzeć do tysięcy osób. A właśnie dopiero licencja pozwala na promowanie sprzedaży udziałów. – Nieodłącznym elementem equity crowdfundingu jest kampania marketingowa – mówi Wiktor Andrzejewski, rzecznik prasowy Beesfund. Kampanie trafiają głównie do internetu, mediów społecznościowych, do tego mailingi, reklamy w Google'u, spotkania z akcjonariuszami. Wydatki mogą przekraczać 200 tys. zł. W tym wszystkim platformom zostaje rola „słupów ogłoszeń".

Sobolewski tłumaczy, że komisja ani nie zakazała działalności, ani nie wskazała, że jedyną możliwością jest przekształcenie się w domy maklerskie, a ostrzeżenia KNF są logiczna konsekwencją restrykcyjnego przepisu. – Ale KNF powiedział też wyraźnie, że platformy prowadzące emisję na rzecz spółek akcyjnych mogą publicznie promować, że prowadzą emisję, nie mogą tylko wysyłać dokumentów i prospektów potencjalnym inwestorom. Niestety, według polskiej definicji niemal wszystko można podpiąć pod oferowanie – przyznaje Sobolewski.

Reklama
Reklama

Potrzebne zmiany

Branża twierdzi, że polski rynek może być nadmiernie uregulowany, nawet limit zbiórek mamy minimalny – czyli milion euro, tymczasem moglibyśmy mieć nawet 7 mln euro, jak Niemcy czy Wielka Brytania. – Myślę, że jesteśmy gotowi na zwiększenie limitu ofert do co najmniej 2 milionów euro – mówi Grzywiński. Zmiany wymaga też komunikacja z platformami w zakresie regulacji. To trzeba zmienić, bo biznes można prowadzić także transgranicznie. Grzywiński proponuje, by w formie okrągłego stołu wypracować z branżą, platformami, KNF i inwestorami właściwe standardy. – Przecież equity crowdfunding jest ostatnim bastionem optymizmu na polskim rynku kapitałowym – zauważa.

Andrzej Godewski rzecznik browaru Pinta

Platformy jako takie nie ułatwiają zdobywania pieniędzy, nie wszystkie zbiórki kończą się sukcesem. Pomagają jedynie w nawiązaniu kontaktu z osobami zainteresowanymi biznesem spółki. Same zbiórki są źródłem zdrowego finansowania inwestycji, pomagają w promocji i kreują ambasadorów ich marek. Nawet najlepsze linie kredytowe tak dużo nie dają.

Finanse
Technologie odpowiedzią na cyberzagrożenia
Finanse
Otwarta droga pomocy Ukrainie. Aktywa Rosji zamrożone bezterminowo
Finanse
Walka o zamrożone aktywa. Bank Rosji grozi Unii Europejskiej
Finanse
Zamrożone aktywa, ale roszczenia gorące. Tak Kreml chce zastraszyć Europę
Finanse
Osiem tysięcy wierzycieli Cinkciarza. Syndyk prześledzi księgi rachunkowe spółki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama