Reklama
Rozwiń

Cenzurka, którą rządowi PiS wystawi agencja Moody's, może nie być jedynym zmartwieniem

Cenzurka, którą rządowi PiS wystawi w piątek agencja ratingowa Moody's, może nie być dla niego jedynym zmartwieniem. Zbiegną się z nią w czasie rozczarowujące dane o wzroście gospodarki.

Aktualizacja: 11.05.2016 23:20 Publikacja: 11.05.2016 20:27

W przewidywaniach piątkowej decyzji agencji Moody's ekonomiści są mocno podzieleni. Jedni uważają, że stosowana przez nią metodologia nie uzasadnia obniżki oceny wiarygodności kredytowej Polski z A2 (szósty stopień na 21-stopniowej skali) do A3 (siódmy stopień), lecz co najwyżej zmianę tzw. perspektywy tej oceny ze stabilnej na negatywną. Inni twierdzą, że otoczenie polskiej gospodarki i rokowania dla kondycji finansów publicznych pod rządami PiS pogorszyły się na tyle, że Moody's będzie musiała obniżyć Polsce rating.

Decyzja w cenach

Większa zgodność panuje w ocenie tego, jak decyzja Moody's może wpłynąć na notowania polskich aktywów. To, że od początku kwietnia WIG20 stracił niemal 9 proc., a złoty osłabił się względem euro o 4 proc., natomiast rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych Polski (porusza się w kierunku odwrotnym do ceny) wzrosła o 0,2 pkt proc., do ponad 3 proc., sugeruje, że rewizja oceny wiarygodności kredytowej Polski została już przez inwestorów w dużej mierze uwzględniona w cenach aktywów. Taką opinię wyraził w piątek m.in. prezes NBP Marek Belka.

– W przypadku realizacji naszego podstawowego scenariusza, tzn. obniżki jedynie perspektywy ratingu, spodziewam się nawet lekkiego pozytywnego wpływu decyzji Moody's na notowania polskich aktywów finansowych z początkiem kolejnego tygodnia – powiedział „Rz" Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ. Jak dodał, reakcja inwestorów będzie w dużej mierze zależała od nastrojów na globalnych rynkach, na które z kolei decydujący wpływ mogą mieć sobotnie dane z chińskiej gospodarki.

GUS nie pomoże

To nie znaczy, że dla rządu decyzja Moody's będzie bez znaczenia. Jak wskazuje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku, styczniową obniżkę ratingu przez inną agencję – Standard & Poor's – władze mogły bagatelizować jako jednorazowy incydent, nieuzasadniony kondycją polskiej gospodarki i finansów publicznych. – Gdyby teraz do S&P dołączyła agencja Moody's, komentarz ze strony rządowej musiałby być bardziej wyważony – uważa Wojciechowski.

W styczniu rządowi przychodziły w sukurs dobre dane z polskiej gospodarki. W piątek może być inaczej. Wcześniej tego dnia GUS opublikuje wstępny szacunek zmiany PKB w I kwartale. We wtorek Ministerstwo Gospodarki oceniło, że gospodarka w tym okresie urosła o 3,8 proc. rok do roku. Na tym tle, a także w kontekście danych za IV kwartał ub.r., gdy PKB wzrósł o 4,3 proc. rok do roku, piątkowy odczyt GUS niemal na pewno okaże się rozczarowujący.

Jak bardzo? Ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie szacują, że w I kwartale gospodarka rozwijała się w tempie 3,4 proc. rocznie. – Naprawdę rozczarowujący byłby odczyt w okolicy 3 proc. Takie tempo wzrostu PKB sugerowałoby bowiem, że nakłady inwestycyjne w I kwartale w ujęciu rok do roku zmalały – wskazuje Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce (dane o strukturze wzrostu PKB GUS poda dopiero pod koniec maja). Z tak niskim odczytem liczą się jednak tylko najwięksi pesymiści.

To jedynie zadyszka

Dane pokazujące, że gospodarka hamuje, opublikowane w dniu obniżenia ratingu, krytycy PiS mogą uznać za dowód, że rząd nie radzi sobie z gospodarką. Zdaniem ekonomistów byłaby to jednak błędna interpretacja. – Relatywnie słabsza pierwsza część roku i przyspieszenie wzrostu w drugiej to dość powszechnie oczekiwany scenariusz – powiedział „Rz" Mikołaj Raczyński, zarządzający funduszami w Noble Funds TFI. Ekonomiści przeciętnie oczekują, że w drugiej połowie roku gospodarka będzie się rozwijała w tempie 3,8 proc. rocznie.

– Aby tempo wzrostu gospodarki mogło rzucać cień na wiarygodność kredytową Polski, spowolnienie musiałoby okazać się trwałe. Tylko wtedy stwarzałoby ryzyko dla budżetu. A z jednego odczytu PKB, nawet słabszego, takiego wniosku wyciągnąć się nie da – dodał Tarnawa. Według niego w kolejnych kwartałach pozytywny wpływ na wydatki konsumentów, a w efekcie całą gospodarkę, zacznie wywierać program 500+. W dalszej części roku nałoży się na to ożywienie w sferze inwestycji spowodowane uruchomieniem funduszy z nowego unijnego budżetu.

O tym, że nawet niższe od oczekiwanego przez ekonomistów tempo wzrostu PKB w I kwartale nie musi być dla rządu powodem zmartwienia, świadczą wpływy do budżetu z tamtego okresu. – Znamy już wyniki budżetu za pierwsze trzy miesiące tego roku – były one bliskie oczekiwaniom Ministerstwa Finansów – przyznał Raczyński.

– Agencje ratingowe nie reagowały, gdy w latach 2009 i 2010 deficyt budżetowy przekraczał 7 proc. PKB, ani wtedy, gdy w 2013 r. realny wzrost PKB był blisko zera. Uznawały, że to zjawiska przejściowe – przypomina Konrad Augustyński, zarządzający funduszami obligacji w PZU TFI.

Finanse
Listy zastawne: klucz do tańszych kredytów mieszkaniowych?
Finanse
Otwarcie na dialog, czekanie na konkretne działania
Finanse
Putin gotowy na utratę zamrożonych aktywów. Już nie chce kupować boeingów
Finanse
Donald Trump wybiera nowego szefa Fed. Kandydat musi spełniać podstawowy warunek
Finanse
Holistyczne spojrzenie na inwestora