Film „Kawa i papierosy” zaczyna się od sceny, w której dwóch facetów rozmawia przy kawie, później inni ludzie rozmawiają przy kawie, a na końcu znów dwóch facetów rozmawia przy kawie. Wszystko w czerni i bieli. Czerń to kawa, biel – papierosy.
Obraz Jarmuscha jest zbiorem 11 podobnie sfilmowanych rozmów (realizowanych przez 17 lat, od 1986 do 2003 roku), prozaicznych scenek z życia różnych ludzi. Każda ma własny tytuł: „Dziwnie cię poznać”, „Bliźnięta”, „Gdzieś w Kalifornii”, „To cię zabije”, „Renee”, „Nie ma żadnego problemu”, „Kuzynki”, „Jack pokazuje Meg cewkę Tesli”, „Kuzyni?”, „Delirium” i „Szampan”.
Zmieniają się wnętrza najczęściej tanich, obskurnych barów i przydrożnych knajp, ale historie przeplatają się, te same kwestie padają z ust różnych bohaterów, poruszane są podobne tematy. A jednak za każdym razem słowa brzmią zupełnie inaczej. Właśnie dzięki ascetycznemu stylowi Jimowi Jarmuschowi udało się osiągnąć rzecz najtrudniejszą w kinie – atmosferę. Subtelny humor, lekkie niedopowiedzenie. Zagadka, która staje się tajemnicą istnienia. Bo nie ma chwil nieważnych, są tylko chwile pomijane. Przerwa na kawę może się stać wszystkim.
Atutem filmu reżysera m.in. „Poza prawem”, „Nieustających wakacji”, „Mystery Train”, „Nocy na Ziemi”, „Truposza” czy „Broken Flowers” jest także aktorstwo. Przy kawie usiądą muzycy: Iggy Pop, Tom Waits (zdenerwowani, że w kawiarnianej szafie grającej nie ma ich piosenek), RZA i GZA z Wu-Tang Clanu (promujący zdrowy tryb życia) i aktorzy: Bill Murray, Roberto Benigni, Alfred Molina czy Steve Coogan. Jarmusch puszcza do widza oczko: pokazuje nam Cate Blanchett, która fantastycznie gra aktorkę Cate Blanchett, czy Toma Waitsa, który gra muzyka – Toma Waitsa. „Kawa i papierosy” przywodzi na myśl „Dym” i „Brooklyn Boogie”. Wayne Wang też pokazał ludzi połączonych jedną używką, też obsadził kilku muzyków i, wreszcie, też sprowadził życie do chwili przy papierosie. A może to prawda, że człowiek jest tym, kim jest, dopiero wtedy, gdy na chwilę usiądzie, żeby sobie pogadać.
Kawa i papierosy