W „Potwory kontra Obcy” – jak w wielu filmach science fiction dochodzi do najazdu obcej cywilizacji na Ziemię. Ale dla twórców najnowszej bajki studia DreamWorks jest to pretekst do parodystycznego potraktowania konwencji, mnóstwa absurdalnych żartów, filmowych cytatów i przewrotnej gry płciowymi stereotypami.
Przyzwyczailiśmy się bowiem, że świat ratują faceci w trykotach. Tymczasem „Potwory kontra Obcy” jest historią Susan, dziewczyny, która w walce o ocalenie ludzkości okazuje się bardziej zdeterminowana niż mężczyźni.
Właśnie ma wziąć ślub, gdy uderza w nią meteoryt, przez co zmienia się w olbrzymkę. Specsłużby zabierają zszokowaną dziewczynę do tajnego ośrodka, w którym znajdują się podobne do niej dziwolągi: dr Karaluch przypominający uczłowieczonego prusaka, galaretowaty B. O. B, Brakujące Ogniwo – pół małpa, pół ryba i Insectozaurus – skrzyżowanie larwy z chomikiem. Potwory muszą stawić czoła złemu Gallaksarowi, który przybywa na Ziemię...
Gagi rozbawią najmłodszych. Starsi docenią odniesienia do klasyki s.f. Ale parada dowcipów i nawiązań po jakimś czasie nuży. Jest powieleniem schematu, wedle którego powstał m.in. „Shrek”. Czekam na film DreamWorksu, w którym twórcy skupią się na budowaniu emocjonującej fabuły, a nie tylko „mruganiu do widza”.