Wydawałoby się, że w wypełnionej może w dwóch trzecich, dolnej sali praskiego klubu nie ma ludzi przypadkowych. A jednak widzowie byli tak trudni do rozruszania, jak i do uciszenia.
W Warszawie nie gra się łatwo, a więc pojawiają się nerwy. Tych nie zabrakło u Noviki. Otwierające „Glamour”, późniejsze „Forever Girl” i „Miss Mood” wyróżniały się głównie mocnym, uwydatnionym bitem. Kasia Nowicka, w eleganckiej sukience i z burzą loków, zachowała powściągliwość i w śpiewie, i w ruchu scenicznym czy przy interakcji z publicznością.
Broniła się dzięki swojej naturalności i spontaniczności, ale to stojący za elektronicznym sprzętem, kontrastująco ubrany w biel i na sportowo Agim (Oszibarack) wydawał się bardziej rozentuzjazmowany faktem obecności na scenie.
Przełom przyszedł wraz z „Daily Routines”, kiedy to do artystki dołączyły Kasia Kurzawska (Sofa) i Iza Kowalewska (Muzykoterapia). Śpiewały one śmielej i zmotywowały do tego Novikę. „Mother’s Duty”, jak też „Round The Bar” wypadły dynamicznie. Atmosferę przed finałem, zagranym na dużym luzie „Lovefinderem”, zepsuło tylko pokaleczone rzężącymi syntezatorami „Perfect Beach”.
Prawdziwy charakter Novika pokazała podczas koncertu zaprzyjaźnionego Dariusza „Foksa”. Wówczas jej ekspresja była prawie że rockowa. Choć materiał ze świeżego krążka „Fox Box” nie zawsze jest przystępny, Natalia Lubrano (Miloopa) z Marsiją (Loco Star) wiedziały, jak sobie z nim poradzić.