Eddie Morra (świetny Cooper) jest nieudacznikiem. Marzy o zostaniu wziętym pisarzem. Wziął nawet zaliczkę za napisanie książki. Tyle że nie jest w stanie sklecić choćby jednego zdania, więc wciąż prosi o przesunięcie terminu oddania pierwszego rozdziału.
Była żona nie chce Eddiego znać. Obecna narzeczona (Cornish) też ma dość abnegackiego stylu życia partnera. Zwłaszcza że Eddie coraz bardziej przypomina kloszarda, a jego mieszkanie norę. Jednak wszystko się zmienia, gdy Eddie przypadkowo spotyka brata eksmałżonki, dilera narkotyków. Ten proponuje mu pewien specyfik, zapewniając, że wkrótce będzie to hit na rynku farmaceutyków. Eddie łyka tabletkę, która aktywizuje nieużywane przez człowieka obszary mózgu. I niedoszły literat w mig staje się geniuszem.
Nie ma jednak zamiaru zmarnować daru na pisanie powieści. Wkracza więc w świat rekinów finansjery. Są tylko dwa problemy – musi brać więcej tabletek, a pieniądze na rozkręcenie kariery pożycza od gangsterów.
Schemat od pucybuta do milionera został w „Jestem Bogiem" potraktowany ironicznie. Bohater robi karierę na skróty, bez wysiłku. Nie trzeba być pracowitym, rzetelnym i moralnym, by osiągnąć sukces. Wystarczą dopalacze – żartują twórcy.