Film można przedpremierowo zobaczyć dziś w warszawskiej Lunie.
W fantastyczno-naukowym „Dzieciństwie Ikara" główny bohater Jonathan decyduje się wziąć udział w eksperymentalnej terapii, mającej spowodować, że odrośnie mu utracona noga. Okazuje się, że to nie był dobry pomysł. Czy jest pan przeciwny postępowi w nauce? A może technologii w ogóle? Nie od razu zgodził się pan na rozmowę przez Skype'a...
Alex Iordachescu:
Nie jestem przeciwny nauce, ale zatraca się w niej człowiek. Zbyt często staje się on tylko obiektem, a nie nadrzędną wartością. Nauka i zaawansowane badania laboratoryjne wymagają sporych nakładów finansowych. Te często pochodzą z wielkich korporacji. Nie wierzę w to, że one mają czyste intencje, nawet gdy lekarze są ich pełni. Ich przełomowe odkrycia mogą zostać źle wykorzystane i to napełnia mnie obawą. A jeśli chodzi o Skype'a i inne nowoczesne komunikatory, to wymyślono je, by ułatwić ludziom kontaktowanie się ze sobą, a one jedynie utrudniły i wypaczyły relacje. Zastąpiły te prawdziwe i naturalne.
Ile miał pan lat, gdy wyemigrował pan z rodzicami do Szwajcarii?