To czy utworzą one nową, interesującą jakość, zależy jednak od tego, czy dobrze zostaną połączone. W produkcji o zniewalająco postmodernistycznym tytule „Abraham Lincoln: łowca wampirów" łączą się tak sobie.
Lincoln, na skutek traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, zostaje wyspecjalizowanym likwidatorem „nieumarłych". Sekretna profesja nie przeszkadza mu w rozwijaniu politycznej kariery i objęciu urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Próba połączenia dwóch porządków – historycznego i alternatywnego – jest jednak zbyt powierzchowna by stanowić porządną metaforę społeczeństwa opartego na nierówności. A także zbyt poważna, by śmielej zaczerpnąć z konwencji jakie ją ufundowały i wciągnąć widza w postmodernistyczny mikrokosmos cytatów i popkulturowych odniesień.