Czytaj rozmowę z reżyserem filmu
Gra starego rockmana, który święcił triumfy w latach 80. Naiwnego, zdziecinniałego faceta, niepotrafiącego już dziś odnaleźć się w świecie. Ale gdy ta ludzka karykatura się dowiaduje, że obsesją jego zmarłego ojca była zemsta na oprawcy z Auschwitz, rusza przez Stany, by dokończyć jego misję.
Ta podróż to amerykańskie kino drogi, ale też wyprawa w przeszłość, gdzie trzeba zapytać o zbrodnię i karę, istotę człowieczeństwa, granice upodlenia, wybaczenie. I droga w głąb siebie, próba skonfrontowania się z własnym stosunkiem do świata.
Kreacja Penna powala. Jego Cheyenne jest przerysowany, a jednocześnie niepokojąco prawdziwy. A film przypomina trochę produkt dwa w jednym. Połączenie portretu starego rockmana z Holokaustem razi sztucznością i fałszem. Ale Paulo Sorrentino stara się widza przekonać, że życie bywa nieprzewidywalne.