W studiu nagrań spędził więcej czasu niż inni dyrygenci i nadal sprzedaje więcej płyt niż pozostali. Przez całe artystyczne życie dążył do uzyskania idealnego dźwięku, jakiego nie da się osiągnąć w sali koncertowej. Zanim zaczął nagrywać w studiu, korzystał z kościołów, w których uzyskanie pożądanego brzmienia było najbliższe jego wyobrażeniom.
- Jego dążenia wyrastały z przygnębiającej wiedzy, że to, co z taką pieczołowitością przygotowuje – pozostaje w dużej mierze niedostępne dla słuchaczy – uważa Anne-Sophie Mutter, skrzypaczka. – Obsesyjnie dbał o szczegóły.
Dawał detaliczne wskazówki reżyserowi dźwięku nie raz przejmując jego rolę.
Często kiedy orkiestra zaczynała grać, albo chór śpiewać, przerywał gwałtownie: „Nie! Nie tak!". Rzadko spotykał się z krytyką, ale nie lubił odmowy, albo pouczania. W filmie padają też opinie: „był próżny, nie znał się na ludziach, bywał niesprawiedliwy". Mówił o sobie, że jest skryty i ma trudności w kontaktowaniu się z ludźmi.
Miał jednak i dar obrazowego objaśniania, o co mu chodzi. Przekonają się widzowie dokumentu „Karajan – życie po życiu", przyglądając się archiwalnym nagraniom pokazującym dyrygenta pracującego z orkiestrą.