Reklama

Życie jako wielka katastrofa

„Amy" Asifa Kapadii o zmarłej cztery lata temu wokalistce to film znakomity, ale i przerażający.

Aktualizacja: 23.07.2015 16:24 Publikacja: 21.07.2015 21:06

Amy Winehouse była bezbronnym dzieckiem w niezwykle brutalnym świecie

Amy Winehouse była bezbronnym dzieckiem w niezwykle brutalnym świecie

Foto: Gutek Film

Przyzwyczailiśmy się już do opowieści o gwiazdach pop zmarłych tragicznie u szczytu popularności w wieku 27 lat – o Janis Joplin, Jimim Hendrixie, Jimie Morrisonie, Kurcie Cobainie. Ale film o Amy Winehouse, która podbiła świat albumem „Back To Black" i przebojem „Rehab", pokazuje pośrednio katastrofę Europy.

Klątwa rozbitej rodziny

Jej fetyszem stała się wolność, ale widziana w niezwykle uproszczony sposób. Oto 13-letnia Amy chce się wyprowadzić od mamy, żeby zamieszkać z przyjaciółką i móc do woli palić marihuanę. Najstraszniejsze jest to, że dramat Amy rozegrał się według znanych schematów i może właśnie dlatego można mówić o tragedii, bo rozbita rodzina, co widać na przykładzie wokalistki, jest jak fatum.

Ojciec Brytyjki zaczął romansować z przyjaciółką z pracy, gdy Amy miała dwa lata. Tłumaczy się idiotycznie, że odszedł, gdy miała dziewięć lat. Odnalazł się w życiu córki dopiero wtedy, gdy zaczęła robić karierę. I zachowywał się jak rozkapryszony brzdąc. Gdy pierwszy menedżer sugerował Amy pójście na odwyk, uznał, że to niekonieczne. Potem, gdy Amy na pół roku odseparowała się od narkotyków na jednej z karaibskich wysp, pojechał tam z ekipą telewizyjną, by wystąpić jako gwiazda programu o ojcach i córkach. Był idiotą, który robi medialną pseudokarierę kosztem nieszczęśliwego dziecka.

Tymczasem Amy opowiadała, że od dzieciństwa brakowało jej w życiu barier i ograniczeń. Marzyła, by ojciec poparł matkę w stanowczych zakazach, ale on tego nie robił. Mama była osobą o słabym charakterze. Amy cieszyła się, że ojciec odszedł, bo mogła robić, co chciała. Wokalistce do końca brakowało oparcia w bliskich i jasnej hierarchii wartości. Bez nich pozostała bezbronnym dzieckiem w brutalnym świecie.

Zakochała się fatalnie w Blake'u Fielderze, którego dewizą było „przeskakiwanie z łóżka do łóżka i szukanie nowych doświadczeń". W pośmiertnych wypowiedziach Fielder opowiada, że również pochodzi z rozbitej rodziny. Próbował sobie podciąć żyły, żeby wymusić na matce rozstanie z ojczymem. Wyznaje, że oboje – on i Amy – byli ludźmi, którzy chcieli sobie zrobić krzywdę. I zrobili. Już po ślubie Blake wciągnął Amy w ciężkie narkotyki, bo „niwelowały negatywne emocje".

Reklama
Reklama

Na podstawie dokumentu Asifa Kapadii można stworzyć ponurą definicję współczesnej sztuki, w tym muzyki pop. Amy opowiadała, że była radosną dziewczynką. Sama siebie okłamywała. W wieku 13 lat zaczęła brać antydepresanty, dwa lata później zaskoczyła ojca i matkę, mówiąc, że ma idealny sposób na dietę: po dużym posiłku wymiotuje. Mamy kolejną chorobę naszych czasów – bulimię, z której rodzice nie zdawali sobie sprawy. A poza narkotykami i alkoholem przyczyniła się do osłabienia Amy i jej śmierci.

KONKURS

Dla naszych czytelników mamy 6 pojedynczych zaproszeń na seans przedpremierowy filmu "Amy" wraz z after party:

30 lipca, godz. 18.30, Kino Muranów, ul. Gen. Andersa 5 i after party w AiOLI Cantine Bar Café Deli, ul. Świętokrzyska 18 - 6 pojedynczych zaproszeń - (esemes o treści ZW.02.Imię Nazwisko)

Aby je wygrać, wyślij w środę (22 lipca) esemes z danym kodem na nr 71601 (cena 1 zł plus VAT - 1,23 zł).

Wygrywa co drugi esemes z danym kodem wysłany na podany numer w godz. 13.00 - 15.00 w dniu 22 lipca, do momentu wyczerpania puli nagród (zaproszenie będzie można odebrać na miejscu w dniu wydarzenia, informacja o wygranej znajdzie się w esemesie zwrotnym).

Reklama
Reklama

Tragedia na sprzedaż

Wokalistka wspominała, że dziwnie się czuła pod wpływem antydepresantów, jakby na haju, ale wtedy zaczęła pisać i komponować. Cała jej twórczość miała podłoże związane ze środkami psychoaktywnymi. A pisała wyłącznie o braku miłości i stabilności.

I to jest najsmutniejsze w karierze niezwykle utalentowanej dziewczyny. Od początku zyskiwała sławę, popularność i pieniądze, śpiewając o nieszczęściu. Wychodziła przed publiczność najpierw małych klubów, a potem największych festiwali, by uśmiechając się smutno, zaśpiewać o tym, jak jest jej źle. Również za to ją uwielbiano.

Płyty i estrada stały się miejscem psychoterapii Amy, gdzie wyrzucała z siebie traumę. Pech chciał, że pierwszy menedżer Nick Shymanski, który zdiagnozował podłoże depresji wokalistki, był w niej zakochany i uznał za brak profesjonalizmu zajmowanie się biznesem bliskiej osoby. Trafiła pod skrzydła Raye'a Cosberta, któremu nie zależało na tym, by Amy się rozwijała i nagrywała nowe płyty – o czym marzyła i co jej dawało wytchnienie i szczęście.

Cosbert chciał, by Amy koncertowała i zarabiała kasę, bo miał procenty od wpływów. Tak doszło do feralnego koncertu w Belgradzie. Winehouse, która walczyła z nałogiem i odnosiła w tym pewne sukcesy, na wieść o występie upiła się do nieprzytomności i w takim stanie wyszła na estradę. To jedna z najbardziej wstrząsających scen filmu.

Publiczny lincz

W telewizyjnych newsach przedstawiano ją jako rozkapryszoną artystkę. Dzięki filmowi rozumiemy, że wyszła pijana na scenę, by pokazać światu, jaką katastrofą jest życie celebrytów, gdy konsumentów popkultury interesuje głównie podglądanie sławnych ludzi, ich upadek i publiczne linczowanie.

Media zgotowały Amy piekło. Tabloidy śledziły każdy jej krok. Nawet poważne gazety i publicyści, którzy wcześniej po królewsku traktowali wokalistkę, drwili z jej upadku i kamienowali słowami. Przypomina się spektakl Krystiana Lupy „Marilyn", który pokazał podobieństwa między kultem religijnym a uwielbieniem dla celebrytów. Z zachowaniem wszystkich proporcji, miała Amy swoją niedzielę palmową, ale i golgotę. Została ubóstwiona, wywyższona i poniżona. Po śmierci zaś stała się bohaterem dziwnego kultu.

Reklama
Reklama

Film by nie powstał, gdyby nie nowy współczesny obłęd, czyli nagrywanie i fotografowanie wszystkiego jak leci. Reżyser miał do dyspozycji godziny nagrań z balang, klubów, domowych archiwów rodziny oraz przyjaciół. Zdokumentował niemal każdy dzień tej tragedii. Obejrzą ją pewnie miliony widzów na świecie. I co? Zaśpiewają za Amy „Nie chcę iść na odwyk!". Straceńczo? Bezmyślnie? Czy może Europa pójdzie po rozum do głowy i zadba o swoją przyszłość?

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama