Tuż przed rozpoczęciem festiwalu pojawiła się plotka, że w Berlinie osobiście zjawi się Wołodymyr Zełeński. Natychmiast ją zdementowano. Ale podobnie jak na imprezach w Cannes i w Wenecji, prezydent Ukrainy wygłosił do uczestników przemówienie za pośrednictwem wideołącza. Bo wie, że nie wolno milczeć. Chce, żeby świat pamiętał, że w jego kraju trwa wojna, że ludzie codziennie tam giną i przeżywają ogromne tragedie.
Zełeński wezwał twórców i przedstawicieli kultury, aby „nie milczeli”, ponieważ minie już niedługo rok od chwili, gdy nastąpiła rosyjska inwazja na jego kraj. Mówił też o tym, jak wielkie znaczenie ma w czasach politycznych zawirowań kultura, która „musi opowiedzieć się przeciwko złu”. - Jeśli milczy pozostaje po jego stronie - przekonywał.