- Trafiłam na ekran przypadkiem – wspomina Jowita Budnik swoje pierwsze kroki aktorskie stawiane w znanym ognisku teatralnym Machulskich w Warszawie, do którego przychodzili reżyserzy w poszukiwaniu dziecięcych aktorów do filmów.
Przyznaje też, że już od żłobka grywała w dziecięcych przedstawieniach główne role, bo – nie wstydziła się w przeciwieństwie do większości dzieci.
W filmie zadebiutowała mając 12 lat w 1985 roku w „Kochankach mojej mamy” w reżyserii Radosława Piwowarskiego.
- Była niesamowicie sprawna zawodowo – punktualna, przygotowana, gotowa na wszelkie zmiany, a w trakcie kręcenia serialu robiła przecież maturę – wylicza atuty bohaterki programu Sławomira Łozińska, z którą spotkały się na planie telenoweli „W labiryncie”.
Budnik ujawnia, że jej niesforna bohaterka, była i tak bardzo uporządkowana, gdy ją porównać z jej własnym ówczesnym prywatnym życiem pełnym zabaw i przygód. A popularność ją męczyła bardziej niż cieszyła. Do szkoły teatralnej nie zdawała, bo nie chciała niszczyć sobie przyjemności grania. Zaczęła pracować w agencji aktorskiej Jerzego Gudejki.