[b]PRO
[link=http://www.rp.pl/artykul/9146,432068_PRO__Pyszna_komedia_o_wielu_smakach.html]Barbara Hollender: Pyszna komedia o wielu smakach[/link][/b]
Dla tak znakomitego reżysera punktem odniesienia nie powinny być „Ciacha" i inne wyroby komediopodobne, ale jego filmy z przeszłości – np. „Vabank" i „Seksmisja" – które stanowiły wzorzec inteligentnej rozrywki. W tamtych komediach, oprócz zabawy konwencją, była finezyjnie poprowadzona intryga. Tymczasem pomysł, by w „Kołysance" pokazać codzienność rodziny krwiopijców na mazurskiej wsi, został zmarnowany. Zabrakło dobrego scenariusza.
Sednem fabuły jest powtarzający się schemat: wampiry łapią niczego nieświadomą ofiarę. To, co śmieszy i straszy za pierwszym razem, pokazane po raz kolejny nuży. W ten sposób w szpony wampirzej familii wpadają m.in. listonosz, pani z opieki społecznej, dziennikarka i operator, niemiecki biznesmen z tłumaczką, ksiądz z ministrantem. Słowem – tłum postaci, z którym nie ma co zrobić. Przez to film traci tempo i nie odzyskuje go aż do napisów końcowych. Na dodatek większość dialogów sprawia wrażenie, jakby pisane były pod śmiech puszczany z taśmy.
Tak można nakręcić sitcom, ale nie film kinowy.