[b]PISF: Jak się bronisz przed zarzutami, że główny bohater twojego filmu jest męskim szowinistą?[/b]
[b]Marcin Wrona: [/b]Trochę nie chce mi się przed tym bronić. Nie mieliśmy intencji, żeby zrobić film, który wchodzi w dyskurs damsko-męski. Akurat teraz feminizm w Polsce kwitnie, co moim zdaniem jest dobre. W ogóle uważam, że wiek XXI będzie należał do kobiet.
Cieszę się z tego, bo je bardzo lubię i mamy dobre relacje. Ta walka płci, że niby mężczyzna musi być dominujący - nie wierzę w to. Ale film faktycznie niektórzy tak odbierają. Dla mnie to jest po prostu historia człowieka, który postrzega świat jednowymiarowo, a potem zmienia się. Bo nie jest mu dobrze z tym, że traktuje ludzi instrumentalnie.
[b] Myślisz, że nie jest mu z tym dobrze?
[/b] Tak. Zaczynają się w nim powoli rozwijać emocje. Dąży do tego, żeby się bardziej otworzyć. Więc te zarzuty o szowinizm nie mają sensu. Zauważyłem, że najczęściej padają z ust mężczyzn. Generalnie film podoba się chyba bardziej kobietom, czyli one go chyba rozumieją.