Pies zagrał lepiej niż hollywoodzki gwiazdor

Will Smith walczy z zombi jako jeden z ostatnich ludzi na Ziemi. Za oceanem film zarobił krocie, bo powstał wedle recepty na hit

Publikacja: 09.01.2008 03:46

Pies zagrał lepiej niż hollywoodzki gwiazdor

Foto: Rzeczpospolita

„Jestem legendą” przypomina mi patchwork – kompozycję zszytych ze sobą różnych kawałków tkanin. Poszczególne materiały najpierw trzeba przyciąć, wygładzić, a potem ułożyć wedle przygotowanego wcześniej wzoru.

Ta sama zasada przyświecała twórcom filmu – utkali go z różnych motywów popkultury, tak by każdy widz odnalazł dla siebie coś atrakcyjnego w ich zestawie.

Za kanwę scenariusza posłużyła im książka Richarda Mathesona z 1954 roku, w której Robert Neville walczył z ludźmi zmienionymi pod wpływem bakterii w wampiry. Posępna wizja łączyła horror i fantastykę naukową. A Neville przypominał Robinsona Crusoe, który zamiast zmagać się z samotnością na bezludnej wyspie, znalazł się w opustoszałej miejskiej dżungli.

Reżyser Francis Lawrence wraz ze scenarzystami skwapliwie skorzystał z tych wątków. Ale nie obyło się bez zmian.

Udręczone wampiry zmie- niły się w zombi, a Neville przybrał postać Willa Smitha. W ten sposób „Jestem legendą” stał się filmem z hollywoodzką gwiazdą na pierwszym planie. Ekipa realizacyjna mogła liczyć na popularność aktora, a także przyciągnięcie do kin mniejszości etnicznych. Wszystko zostało skrupulatnie zaplanowane: w pewnym momencie czarnoskóremu Smithowi przybywa na ratunek jedna z ostatnich ocalałych kobiet, która jest... Latynoską.

Twórcy pomyśleli również o publiczności familijnej. Ulubionym filmem Neville’a okazuje się... „Shrek”. Bohaterowi towarzyszy także uroczy pies, co przywodzi na myśl słynną Lassie. Psiak jest zdecydowanie lepszy aktorsko od Willa Smitha. Bez czworonoga film traci całą dramaturgię.

Znalazło się też coś dla konserwatywnej publiczności. Walka Smitha wydaje się bezcelowa, dopóki wspomniana Latynoska nie oświeci go, że może jest w tym boski plan. Neville-racjonalista nie wierzy w jej zapewnienia, ale wkrótce doznaje oświecenia i staje się zbawcą ludzkości! Tak dochodzimy do happy endu, w którym nad odradzającą się osadą ludzi góruje krzyż na szczycie kościoła. Z przewrotnego finału książki nie został nawet ślad.

Jaki jest efekt tych zabiegów? Film zarobił już 228 milionów dolarów w USA i ponad 120 poza granicami Stanów.

Mnie ten rodzaj rozrywki odrzuca. „Jestem legendą” to nie jest film, tylko drobiazgowo zaplanowany produkt marketingowy. Nie znoszę, gdy w kinie traktuje się ludzi jak klientów supermarketu, a nie widzów.

„Jestem legendą”. USA 2007. Reż. Francis Lawrence. Dystrybucja: Warner

„Jestem legendą” przypomina mi patchwork – kompozycję zszytych ze sobą różnych kawałków tkanin. Poszczególne materiały najpierw trzeba przyciąć, wygładzić, a potem ułożyć wedle przygotowanego wcześniej wzoru.

Ta sama zasada przyświecała twórcom filmu – utkali go z różnych motywów popkultury, tak by każdy widz odnalazł dla siebie coś atrakcyjnego w ich zestawie.

Pozostało 84% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów