Pierwsze sceny filmu Małgorzaty Szumowskiej dają poczucie harmonii. I nagle w ten poukładany świat wdziera się śmierć.
Najpierw zdycha uwielbiany przez wszystkich pies. Potem na raka umiera matka. A jest to zaledwie początek łańcucha tragedii, z którymi będzie musiała się zmierzyć Julia...
W tym momencie można by się spodziewać konwencjonalnych zachowań – żalu, żałoby. Jednak Julia nie jest gotowa. Za wszelką cenę nie chce dopuścić do siebie myśli o odchodzeniu najbliższych. Jakby pragnęła, by śmierć zniknęła niczym zły sen.
Bawi się do upadłego na imprezach. Uprawia seks z przyjacielem. Wszystko po to, by zapomnieć o cierpieniu, odciąć się od własnych emocji.
Dlatego "33 sceny z życia" mogą budzić opór – nie oferują pocieszenia, nie podsuwają żadnego wzorca, wedle którego można poradzić sobie z traumą. Przeciwnie, pokazują, że w krytycznym momencie wszelkie uniwersalne prawdy są nic nieznaczącymi banałami.