Wytykano mu wszystkie możliwe błędy – od kiepskiego scenariusza, przez bezbarwne aktorstwo (jako wyjątek wskazywano Adama Ferencego w roli sowieckiego czekisty), aż po montaż i zdjęcia. Ukoronowaniem tej istnej szarży krytyki było pięć Węży – prześmiewczych nagród przyznawanych najgorszym dziełom rodzimej kinematografii.

W sumie na „1920 Bitwie Warszawskiej" powieszono tyle psów (i węży), że teraz pozostaje już tylko desperacko bronić tej superprodukcji – jak Piłsudski Warszawy przed bolszewikami. Sprawa wynika bowiem z pewnego nieporozumienia: zagorzali krytycy oczekiwali zapewne dzieła w duchu XIX-wiecznego pozytywizmu, oddającego grozę sytuacji, w jakiej znalazły się Polska i Europa zagrożone sowieckim najazdem, wagę polskiego zwycięstwa, które tę nawałę powstrzymało, jak również obecności pełnokrwistych, złożonych psychologicznie bohaterów.

Jednak Hoffman „robi" na zupełnie innej działce i oto zaoferował film stricte rozrywkowy, zrealizowany z profesjonalizmem i rozmachem rzadko spotykanym w polskim kinie. Kto jak kto, ale reżyser „Potopu" potrafi sobie radzić na planie z tłumem statystów i pędzącą kawalerią, dlatego sceny bitewne wypadają doskonale jako tło dla czułych spojrzeń uroczej Nataszy Urbańskiej w roli artystki rewiowej, która w obliczu najazdu dzielnie chwyta za karabin maszynowy, i Borysa Szyca jako jej męża, który walcząc na froncie cudem uchodzi z życiem.

Takich widowisk wciąż brakuje na naszym rynku i dobrze, że jest ktoś, kto potrafi je sprawnie zrealizować. Owszem, fabuła jest miejscami nieco naiwna i nie daje historycznej wiedzy, a niektóre postaci, jak Piłsudski, cokolwiek drewniane, jednak akcja pędzi w takim tempie, że tych niedostatków można po prostu nie zauważyć.

1920 BITWA WARSZAWSKA | DRAMAT HISTORYCZNY | POLSKA 2011 REŻ. JERZY HOFFMAN | WYK. BORYS SZYC, NATASZA URBAŃSKA