Film Florence Mauro jest próbą rekonstrukcji krótkiego, zaledwie 34-letniego (1909-43), lecz i niezwykle bogatego życia francuskiej myślicielki. Była świadkiem swojej epoki, ale i osobą, która na obserwacji nie poprzestawała. Wychowała się w żydowskiej rodzinie, dla której dbałość o wykształcenie była priorytetem. Związana w dzieciństwie silną bratersko-siostrzaną więzią z bratem André, przez długi czas miała kompleksy postrzegając go jako istotę znacznie od siebie doskonalszą.
Jako nastoletnia uczennica paryskiego liceum przeżywała depresję i lęki, które zawierały się w m.in. w deklaracji „wolę umrzeć niż żyć poza prawdą". Była jedyną osobą płci żeńskiej studiującą w Ecole Normale Supérieure. Pochłaniała ją nie tylko nauka, ale i uczestnictwo w działalności społeczno-politycznej - zajmowała się m.in. rozsyłaniem pacyfistycznego biuletynu. Kiedy podjęła później pracę jako nauczycielka filozofii i greki w liceum, stała się ulubienicą swoich podopiecznych dostrzegających jej wolność myślenia i bezkompromisowość działania.
- Była mózgowcem, starała się wszystko zrozumieć i nie marzyła o staniu się żoną czy matką - wspomina w filmie kobieta, która znała Simone Weil.
Nie było wtedy przyjęte, by kobieta płaciła rachunki w kawiarni, a ona tak właśnie czyniła chodząc z bezrobotnymi znajomymi na kawę. Miała duszę wojownika i bardzo otwarty umysł. Spierała się zaciekle z Lwem Trockim o idee, ale nie przeszkadzało jej to otworzyć przed nim drzwi swojego domu. Wielokrotnie brała udział w manifestacjach na rzecz poprawy życia robotników. Kiedy w czasie jednej z nich została zatrzymana, oświadczyła stróżom prawa, że zawsze marzyła o aresztowaniu za taką sprawę. By lepiej pojąć czym jest znój robotniczy, stanęła do pracy przy taśmie m.in. w fabryce Alsthom.
Równocześnie marzyła o powszechnym mistycyzmie dla całej ludzkości, a w czasie podróży do Włoch doznała - jak utrwaliła w swych dziełach - mistycznych przeżyć. „Coś silniejszego ode mnie skłoniło mnie do uklęknięcia" opisywała swoją wizytę w kaplicy, w której św. Franciszek często się modlił. Przez całe życie silnie związana była z rodzicami, mówiła, że gdyby kilka razy żyła - jedno życie podarowałaby im. Pewnie dlatego, gdy zachorowała na gruźlicę, błagała lekarzy, by nie informować rodziców o chorobie...