- 50-letnia historia jego firmy obejmuje coś więcej niż krawiectwo - uważa Pamela Golbin, kustosz Muzeum Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu. - To także opowieść o władzy, perfekcjonizmie, ambicji oraz o umiłowaniu doskonałości.
Pochwał nie szczędzą mu koledzy z branży. Hubert de Givenchy, kreator mody i przyjaciel Cristobala Balenciagi podkreśla, że każdy element jego pracy charakteryzował się doskonałością, że był wizjonerem i twórcą awangardowym. Zdaniem Emanuela Ungaro, jego ucznia, to właśnie Balenciaga unowocześnił modę.
Urodzony w 1895 roku w Getarii, niedaleko San Sebastian, wychował się w prostej rodzinie - rybaka i szwaczki. Miał 10 lat, gdy zmarł ojciec i matka została sama z czwórką dzieci. Jak głosi przypowieść o życiu Balenciagi - kiedy matka szyła, bawił się szpilkami i niedługo potem uszył garnitur dla kota. Potem skopiował misterną suknię pewnej markizy. Perfekcyjnie.
W nagrodę rozpoczął naukę rzemiosła, a w 1918 roku otworzył własny zakład krawiecki pod szyldem ze swoim nazwiskiem. Tak się zaczęło... Często jeździł do Paryża, istotnego źródła swych inspiracji - jednak zakupione tam ubrania całkowicie przerabiał. Kolejne sklepy otworzył w Madrycie i Barcelonie. Wreszcie, mając 37 lat, przyjechał do francuskiej stolicy na stałe. Nie utracił jednak hiszpańskiego ducha - w projektowanych strojach przetwarzał ciągle mantylę, bolero...
Miał talent w doborze tkanin, jak mało który projektant potrafił się nimi inspirować. Wymyślił włókno gazarowe, używane później do tworzenia strojów wieczorowych. Uwolnił kobiece ciała od zabójczych wcięć w talii - jemu zawdzięczamy tunikowe, a także workowate sukienki. I jeszcze niezwykłe wyrafinowane rękawy, na punkcie których miał ponoć obsesję. Przede wszystkim jednak dążył do prostoty.