Autorzy otwierającego cykl świetnego amerykańskiego dokumentu „Jedz, nim zgnije!" (poniedziałek, godz. 21.45) przypominają, że co roku wyrzucamy do śmieci 44 mln ton jedzenia. Równocześnie na Ziemi głoduje blisko miliard ludzi.
Marnotrawienie jedzenia jest dziś problemem społecznym. W domowych gospodarstwach marnuje się nawet 40 procent zakupionego jedzenia. Dawniej żywność nie była tylko towarem, ale wartością samą w sobie. Wyrzucanie jej do śmieci uważane było za naganne. Dziś - to norma, która u większości ludzi nie budzi ani refleksji, ani emocji, ani tym bardziej - sprzeciwu. Są jednak ideowcy, którzy wierzą, że można zmienić świat. Ekipa filmowa towarzyszy grupce freeganów (ruch propagujący antykonsumpcyjny styl), którzy odzyskiwanie żywności znalezionej w śmietnikach uczynili filozofią życia. Mieszkają w Los Angeles i każdej nocy wyruszają na łowy. Mówią, że nurkując w śmietnikach przestrzegać trzeba trzech zasad: nie brać więcej niż się potrzebuje, śmietnik ma być czystszy niż na początku i oczywiście - kto pierwszy ten lepszy.
- Żywimy się resztkami konsumpcjonizmu - mówi z uśmiechem jeden z bohaterów filmu.
Jak na resztki całkiem nieźle: jajka, szczelnie zapakowane mięso, pełen wybór owoców i warzyw... Tych wszystkich dóbr w dużych ilościach pozbywają się supermarkety, gdy zbliża się koniec daty ważności do spożycia. Freeganie, o których opowiada film, nie poprzestają na zaopatrywaniu w żywność własnych rodzin, wierzą, że trzeba dzielić się z innymi... O ich działalności opowiada film. I bardzo go wszystkim polecam.
Podobną opowieścią jest polski „Wypad z freeganami" (poniedziałek, godz. 22.40) zrealizowany przez Karola M. Kowalskiego. Autor towarzyszy trójce młodych ludzi, którzy w żywność zaopatrują się nocą w śmietnikach usytuowanych na terenach supermarketów.