Reklama

Górski dramat w 3D

Wenecja 2015. „Everest” Baltasara Kormakura to świetny początek festiwalu.

Aktualizacja: 02.09.2015 21:35 Publikacja: 02.09.2015 21:01

Foto: materiały prasowe

Podczas ianuguracyjnej gali wśród jurorów, którym w tym roku przewodzi Jonathan Demme, szedł po czerwonym dywanie Paweł Pawlikowski. Choć głównymi bohaterami pierwszego wieczoru byli twórcy filmu otwarcia.

Dyrektor Alberto Barbera potrafi wybrać obraz inaugurujący wenecki festiwal. W latach ubiegłych pokazał „Grawitację" i „Birdmana". Oba tytuły odniosły potem duże sukcesy i zdobyły wiele Oscarów. Czy tak będzie również w przypadku filmu „Everest" Baltasara Kormakura?

Z górami nie ma żartów

Pod koniec XX wieku popularne stały się komercyjne wyprawy na ośmiotysięczniki. Doświadczeni himalaiści wprowadzali chętnych na najwyższe szczyty świata. Za 65 tysięcy dolarów można było przeżyć przygodę życia. Ale z górami nie ma żartów.

W maju 1996 roku na szczyt Mount Everest wyruszyła ekspedycja kierowana przez himalaistę z Nowej Zelandii Roba Halla. Rozpętała się gwałtowna śnieżyca, osiem osób zostało w górach na zawsze. To była jedna z największych tragedii w Himalajach.

W 2004 roku chciał o niej nakręcić film Stephen Daldry, ale pogubił się w nadmiarze materiału. Scenarzysta Bill Nicholson skupił się na dwóch uczestnikach wspinaczki. Rob Hall zdobywał Everest wielokrotnie. Podczas wyprawy na ten szczyt w 1990 roku poznał przyszłą żonę Jan Arnold. Nie wzięła udziału w ekspedycji w 1996 roku, bo była w ciąży. Urodziła córkę kilka miesięcy po śmierci męża. Beck Weathers, lekarz z Teksasu, przeżył cudem, pozostawiony przez współtowarzyszy w górach na pewną śmierć. Miał odmrożone i amputowane palce w lewej dłoni, prawą rękę, nos, który mu potem chirurdzy odtworzyli. Widz będzie miał szansę poznać rodziny tylko tych dwóch bohaterów. Ale są tu i inne ważne postacie. Dziennikarz Jon Krakauer, który tragiczne wydarzenia opisał potem w bestsellerowej książce „Wszystko za Everest". Milionerka z Japonii, która wcześniej zdobyła sześć ośmiotysięczników. Nauczyciel chcący udowodnić sobie i uczniom, że można dokonywać rzeczy wielkich. Hall dal mu zniżkę, żeby mógł uczestniczyć w wyprawie.

Reklama
Reklama

– Chcieliśmy zrobić ten film tak realistycznie, jak tylko się da – mówi reżyser Baltasar Kormakur. – Choć w tej historii, tak dobrze udokumentowanej, jest bardzo wiele kontrowersji, niezgodności rozmaitych relacji z tych samych momentów.

Część scen „Everestu", którego budżet wynosił 55 mln dolarów, powstawała w Nepalu, w Katmandu, na wysokości 16 tys. stóp, gdzie ekipa była dowożona na zdjęcia helikopterami. Potem filmowcy przenieśli się do włoskich Dolomitów.

Aktorzy zdawali sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność na nich ciąży. Grali tych, którzy przeżyli tragedię. Grali też ludzi, którzy zginęli wśród śniegów. Spotykali się z ich rodzinami.

– Spędziłem z Jan cztery dni – opowiada Jason Clarke, który zagrał Roba Halla. – Wielkie wrażenie zrobiła też na mnie rozmowa z Sarą, ich córką. To śliczna, młoda dziewczyna, która nigdy nie widziała ojca. Sporo nieufności okazał mi brat Roba. Ale ostatnio przeżyłem wielką satysfakcję. Po pokazie „Everestu" w Nowej Zelandii dostałem e-maila od całej rodziny Hallów. Byli wzruszeni. Napisali, że poczuli się tak, jakby po 19 latach od śmierci Roba mogli spędzić z nim dwie godziny.

Aktorzy bardzo sumiennie przygotowywali się do „Everestu". Psychicznie, fizycznie. Próbowali wyobrazić sobie, jak walczyli o życie ich bohaterowie. Jake Gyllenhaal (Scott Fischer) i Josh Brolin (Beck Weathers) zamknęli się w symulatorze wysokości. Chcieli wiedzieć, jak to jest, kiedy człowiek się dusi, bo w powietrzu na ośmiotysięcznikach brakuje tlenu. Jednak wszyscy mówią, że najważniejsze było dla nich zrozumienie, dlaczego ludzie zdobywają najwyższe szczyty Ziemi, narażając własne życie. W filmie nikt na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć.

Sytuacje ostateczne

– Mocno przeżyłem swój pobyt w Nepalu – mówił w Wenecji Jake Gyllenhaal. – Nieustannie zastanawiałem się, dlaczego. Myślę, że Everest każe człowiekowi zmierzyć się z samym sobą, odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w życiu ważne. Takie pytanie człowiek zadaje sobie tylko w sytuacjach ostatecznych, obcując z naturą, z tym, co nieznane.

Reklama
Reklama

To nieznane można w kinie poczuć na własnej skórze. Podobnie jak niezwykłe piękno gór. I ich grozę. Widz zdobywa Everest razem z bohaterami filmu, z nimi przeżywa euforię, strach, radość, rozpacz. Technika 3D w tym filmie sprawdza się znakomicie. Obraz nabiera głębi, śnieg sypie w oczy, widz kuli się w fotelu, jakby czuł porażający mróz i wiatr. Jest bezpieczny. Ale pozostaje niepokój. Nasuwa się pytanie po co?, ale również inne: o poświęcenie, solidarność w górach, odwagę i człowieczeństwo.

Znów ciekawy początek weneckiego festiwalu.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama