Materiał powstał we współpracy z KUKE

Na tegorocznym Europejskim Kongresie Gospodarczym dużo mówiło się o ekspansji zagranicznej i polskim eksporcie. Na wstępie zapytam więc o wyniki naszego eksportu za pierwsze dwa miesiące br. Nie nastrajają one optymistycznie?

To prawda. Przyzwyczailiśmy się dotychczas, że nasz eksport tylko i wyłącznie rósł. I można by powiedzieć, że innego scenariusza nikt nie przewidywał. Niestety, te pierwsze dwa miesiące br. to wynik minus 10 proc. Wszyscy zaczęli się niepokoić, co się z tym eksportem dzieje. Mamy ewidentną kontynuację trendu z końcówki poprzedniego roku, gdzie eksport bardzo mocno zwalniał. Pierwsza część roku była bardzo dobra, ale później od połowy roku widzieliśmy już spowolnienie. Przede wszystkim spowodowane tym, co dzieje się w Europie Zachodniej, u naszych głównych partnerów handlowych, głównie Niemiec. Natomiast widać też dosyć duże spadki u naszych sąsiadów z południa, czyli Czech i Słowacji. A to z kolei jest pochodną tego, co działo się właśnie w gospodarce niemieckiej, która najpierw eksportuje do Czech i Słowacji podzespoły, tam dochodzi do ich składania i potem ich wysyłka z powrotem do Niemiec. No i to się niestety przekłada na te liczby, które widzimy. Na szczęście trochę równoważymy ten spadek eksportu, wzrostem eksportu do innych krajów. Tu mamy dosyć ciekawą sytuację. Widzimy coraz większy eksport, który jest kierowany w stronę Ameryki Północnej. I to bardzo cieszy, bo jest to ciekawy kierunek. Jest więc szansa na to, że jeśli polskie firmy się na nim odnajdą, będą bliżej swego klienta, to jest duże pole do popisu dla nich. Obserwujemy też wzrost eksportu do krajów takich jak Turcja, do państw Bliskiego Wschodu, o których wiadomo, że specjalizują się w pośredniczeniu w handlu i m.in. sprzedają nasze dobra na rynki dosyć dalekie, czyli do Azji Południowo-Wschodniej albo Afryki.

Pomówmy po kolei o wszystkich wspomnianych przez pana kierunkach. Na początek o Niemczech. Czy tu nie dochodzi do sytuacji, a pamiętajmy, że to nasz główny partner handlowy, z udziałem w naszym eksporcie niemal 30 proc., że ta nasza mocna zależność od rynku niemieckiego akurat teraz się trochę na nas mści?

Tak, trochę się mści niestety. I tego wszyscy nieco się po cichu zawsze obawiali, że coś złego się zadzieje u nas jeśli Niemcy złapią zadyszkę. A teraz nasi zachodni sąsiedzi balansują niestety na krawędzi recesji.

Ostatnie dane monachijskiego Instytutu Ifo wskazują, że niemiecki przemysł zaczyna cierpieć na brak nowych zamówień?

Jest to niepokojące, bo jeśli Niemcy nie mają zamówień, to automatycznie z czasem my też ich nie będziemy mieli, bo ich magazyny są pełne towarów, które są już z Polski zamówione, bądź z Czech czy Słowacji. W związku z czym ta sytuacja na pewno będzie miała na nas przełożenie. Pytanie, na ile głębokie będzie to spowolnienie i to balansowanie na krawędzi recesji i jak długo będzie to trwało. Wchodząc w ten rok myśleliśmy, że faktycznie tak może być na początku roku. Szacowaliśmy, że w drugiej połowie roku powinniśmy widzieć poprawę. Natomiast przyznam się, że jak na to teraz patrzymy, to nie widzimy tego światełka w tunelu, przynajmniej na razie. Natomiast trzymamy oczywiście kciuki, żeby naszemu sąsiadowi się dobrze wiodło, bo dzięki temu nasze firmy i nasz portfel też będzie się dobrze zachowywał.

Z kolei nasz sąsiad z południa - Czechy spadły z drugiego miejsca na liście naszych najważniejszych kierunków eksportowych na miejsce trzecie. Wyprzedziła je Francja, ale rozumiem, że rynek czeski też jest podłączony rynek pod rynek niemiecki?

Tak, ewidentnie jest to sieć naczyń połączonych i sprzężenia łańcuchów dostaw do rynku niemieckiego. Miejmy nadzieję, że to sytuacja przejściowa. Natomiast oznacza to, moim zdaniem, też to, że firmy powinny stale różnicować kierunki sprzedaży. To, o czym zawsze mówimy przy okazji każdej sposobności, że ta dywersyfikacja rynków zbytu jest niezmiernie istotna. I jak popatrzymy sobie też na brak jednorodności, jeśli chodzi właśnie o wzrost gospodarczy, przynajmniej obecnie w Europie, to mamy problemy w Skandynawii, gdzie gospodarki zwalniają. Mamy problemy właśnie w Niemczech. A z kolei dla odmiany gospodarki np.: Hiszpanii, Włoch czy Portugalii mają się całkiem dobrze. Czyli północ Europy idzie w dół, południe do góry. Jest to dosyć ciekawą odmianą versus to, co było zawsze.

Porozmawiajmy o kolejnym bardzo ważnym dla naszego eksportu rynku, a mianowicie o Ukrainie. Zresztą to też bardzo ważny rynek dla KUKE. Wraz z przedłużaniem się wojny na Ukrainie coraz więcej polskich przedsiębiorców zaczyna obawiać się o ewentualną niewypłacalność ukraińskich kontrahentów. Jak zapatrujecie się na tę kwestię?

Przyznam, że my nie widzimy problemów z kondycją finansową ukraińskich firm. Przynajmniej na chwilę obecną. Bacznie przypatrujemy się również temu, co w swoich portfelach posiadają banki ukraińskie. Chodzi mi o tzw. non-performing loans, czyli zagrożone kredyty. One są naprawdę na niskich poziomach. Jeśli popatrzymy na tę część Ukrainy, która nie jest objęta okupacją rosyjską, to tu nie mamy żadnych przesłanek wskazujących na to, że sytuacja się pogarsza, albo będzie miała się pogarszać. I jak popatrzymy też na nasz portfel, to przyznam się, że mamy szkodowość o wiele niższą niż w Polsce czy w Europie Zachodniej.

Dość paradoksalnie, bo trwa tam wojna.

To paradoks, ale wydaje mi się, że pomimo sytuacji wojennej firmy ukraińskie mają płynność. Pochodzi ona oczywiście z różnych źródeł. Ukraińskie firmy dosyć dobrze sobie radzą. A nawet niektóre radzą sobie na tyle dobrze, że przychodzą do Polski i podejmują różnego rodzaju inwestycje. Są to oczywiście jednostkowe przypadki, nie jest ich wiele. Natomiast na chwilę obecną nie obawiamy się zjawiska niewypłacalności. Postawiliśmy dosyć mocno na wspieranie polskich przedsiębiorstw, które codziennie handlują ze swymi kontrahentami z Ukrainy, gdyż założyliśmy sobie na początku wojny, że odbudowa Ukrainy odbywa się tu i teraz, że nie czekamy na tzw. punkt zwrotny, w którym to po prostu skończą się działania wojenne i przystąpimy do, jak to sobie wszyscy mogą wyobrażać faktycznie, odbudowy fizycznej Ukrainy, niezależnie jakimi rękoma. Założyliśmy sobie zupełnie inny scenariusz, ponieważ ta data jest dla nas nieznana, więc dobrze jest wspierać zarówno stronę polską, jak i stronę ukraińską. Przecież jeśli ubezpieczamy towar polskich przedsiębiorców to znaczy, że polskie firmy sprzedają z odroczonym terminem płatności. I dzięki temu też przedsiębiorstwa ukraińskie nie muszą od razu płacić za ten towar. Mogą zapłacić dopiero, gdy go upłynnią. W związku z czym podtrzymujemy też płynność tamtej strony. I to ewidentnie spowodowało, że naprawdę i my, i wydaje się, że polskie przedsiębiorstwa odniosły w tej fazie sukces. Nawet do tego stopnia, że jak ostatnio spotykaliśmy się z innymi agencjami wsparcia eksportu, to nadal mamy największy ubezpieczony wolumen eksportu wśród wszystkich agencji wsparcia eksportu na świecie. Na teraz ubezpieczamy ponad miliard dolarów. Tuż za nami są Niemcy, którzy otworzyli się na Ukrainę dopiero w połowie zeszłego roku. No i długo nikt. Tak więc jak rozmawialiśmy z kolegami z Austrii, oni raptem ubezpieczyli 15 milionów euro. To kwota niemal niezauważalna.

Pomówmy jeszcze o globalnych trendach w handlu. Wspomniał pan o rynkach Bliskiego Wschodu. Czy nie jest tak, że monarchie znad Zatoki Arabskiej bardzo mocno włączyły się w globalny handel? I są też w mocnej ofensywie inwestycyjnej.

To jeden z ciekawszych trendów, ale też i rynków patrząc na to, co robią kraje Zatoki Perskiej. Mowa jest tu oczywiście przede wszystkim o: Katarze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej. Nie dosyć, że włączają się w handel, w pośrednictwo pomiędzy kontynentami to również dużo inwestują. Co do handlu to mają dobre położenie, choć trochę przeszkadza im obecna sytuacja zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, jeśli chodzi o cieśniny, Iran i piratów, którzy operują na Oceanie Indyjskim. Natomiast również bardzo mocno wychodzą inwestycyjnie. Patrzą na możliwości rozwoju. Upodobali sobie Afrykę, gdzie wyraźnie zobaczyli, że akurat Chiny troszeczkę tracą impet. Chiny nie są już tak bardzo aktywne w Afryce.

Afrykanie poznali też już chyba nieco Chińczyków i to niekoniecznie od najlepszej strony. Czasami była to z ich strony wręcz strategia gołej ziemi?

I tutaj kraje Zatoki Perskiej dają ewidentnie ujście możliwościom Afryki i własnym możliwościom inwestycyjnym, bo przecież na chwilę obecną gromadzą bardzo dużo środków z handlu ropą i gazem. Tylko w zeszłym roku trzy ww. kraje zainwestowały w samej Afryce ponad 61 miliardów dolarów, pomijając Egipt. To naprawdę olbrzymie kwoty. Widać, że wchodzą w różnego rodzaju joint ventures z lokalnymi firmami i władzami. Jest to godne odnotowania, ale też popatrzmy na te kraje jako potencjalne rynki zbytu, już jako docelowe dla naszych przedsiębiorców. Nie tylko jeśli chodzi o rynek ich produktów i usług, ale też włączania się w projekty infrastrukturalne. Arabia Saudyjska jest rynkiem, który wydaje się, że zastąpi nam Katar, który był rynkiem bardzo wschodzącym, jeśli chodzi o inwestycje, do momentu organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej.

W Arabii Saudyjskiej odbędzie się z kolei w Rijadzie Światowa Wystawa EXPO 2030.

Tak, mamy dosyć ciekawą sytuację jeśli chodzi o Arabię Saudyjską. Mamy program wspierany przez tamtejszego władcę, który mocno stawia na rozwój kraju. Chce prześcignąć państwa sąsiadujące, w szczególności Dubaj w Emiratach, jeśli chodzi o rozwój i przyjazność, ale również turystykę. Chce zachęcić ludzi do tego, aby odwiedzili Arabię Saudyjską. Mamy więc program rozwoju oraz EXPO 2030, ale również, po raz pierwszy w jednym kraju, w odstępie powiedzmy czterech lat, kolejne duże wydarzenie, czyli mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Do tego można jeszcze dorzucić wielkie turnieje tenisowe organizowane przez ATP i WTA, które mają przenosić się właśnie do Arabii Saudyjskiej.

Mamy więc bardzo dużą kumulację globalnych wydarzeń sprzyjających Arabii Saudyjskiej. Mnóstwo wielomiliardowych projektów. Wiadomo, że zamiary i wizje muszą czasami zetknąć się z rzeczywistością, więc może nie wszystkie projekty zostaną zrealizowane, ale patrząc na to, jaki boom obecnie Arabia Saudyjska przeżywa, jeśli chodzi o zainteresowanie i o potencjał, to cieszy nas bardzo fakt, że otwieramy bezpośrednie połączenie lotnicze z Rijadem, bo to też pomaga polskim firmom. Na początku czerwca ruszą pierwsze loty z Warszawy. I to już dużo zmieni. Bezpośrednie loty naprawdę sporo pomagają polskiemu biznesowi. W Rijadzie mamy dobrze funkcjonującą ambasadę i biuro Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Liczymy na to, że będzie to spore wsparcie dla firm. Co więcej, my ze swej strony próbujemy i będziemy próbowali dość mocno wzmocnić pozycję polskich przedsiębiorstw trochę z innej strony. Rozmawialiśmy z przedstawicielami Arabii Saudyjskiej a propos projektów infrastrukturalnych, które może akurat nie będą wykonywane przez polskie firmy, ale będą wykonywane przez podmioty zagraniczne, z którymi współpracujemy. A to pozwoli dzięki naszej inwencji i znajdowaniu finansowania na tego typu projekty zaprosić polskie firmy i polskich producentów do tego, aby wejść w łańcuchy dostaw tych inwestycji. Wydaje się, że jest droga dla naszych firm. Będziemy ją wzmacniać.

Materiał powstał we współpracy z KUKE