Obronność, zielona transformacja, transformacja energetyczna, budowanie konkurencyjności i cały sektor innowacyjności to najważniejsze wyzwania stojące przed Unią Europejską. Coś jeszcze pani by do tego dodała?

Myślę, że ta lista jest już tak długa i te wymienione priorytety są tak kluczowe, że nie powinniśmy chyba dążyć do rozszerzenia tej listy. Dlatego że i tak będzie nam trudno odpowiedzieć na te wszystkie wyzwania, chociażby w zakresie finansowania, bo mówimy o setkach miliardów złotych.

To skupmy się na finansowaniu. Jakimś punktem odniesienia jest kwota z raportu Mario Draghi’ego: 800 miliardów euro. Ale wszyscy doskonale wiemy, że to nie będzie górny limit tych wydatków. Czy sektor finansowy ma tyle pieniędzy, żeby zrealizować wszystkie nasze potrzeby wynikające z sytuacji geopolitycznej?

To będzie wyzwanie. Chociażby jeśli weźmiemy pod uwagę polski sektor bankowy, to jest on dobrze skapitalizowany, bezpieczny, ale wciąż mały. Jeśli popatrzymy na największy bank działający w Polsce, to jest on wciąż mały w stosunku do innych w Europie. Jak popatrzymy na podmiot, który ma powstać zgodnie z zapowiedzią fuzji PZU i Banku Pekao, to ma on dać ok. 200 mld zł dodatkowego finansowania. Ta kwota robi wrażenie. Ale jak popatrzymy, że chociażby samo finansowanie pierwszej elektrowni atomowej w Polsce jest szacowane na 192 mld zł, to okazuje się, że to kwota tylko na jeden z wielu celów. A też jedna elektrownia atomowa nie rozwiąże wszystkich problemów w zakresie energetyki.

Mówimy już też o elektrowni jądrowej, o farmach wiatrowych, ale na horyzoncie są kolejne wielkie inwestycje, np. Centralny Port Komunikacyjny. Skąd wziąć na to wszystko pieniądze?

Myślę, że po pierwsze, powinniśmy zatroszczyć się o to, by banki działające w Polsce ten zysk, który wypracowały w zeszłym roku – do tego zresztą namawia i skłania je Komisja Nadzoru Finansowego – zatrzymały w jak największym stopniu i przeznaczyły na zwiększenie funduszy własnych, bo to pozwoli powiększyć możliwości finansowania. Gdybyśmy założyli, że cały zysk za zeszły rok zostałby zatrzymany i przeznaczony na wzrost funduszy własnych (tak oczywiście najprawdopodobniej się nie stanie), oznaczałoby to dodatkowe możliwości sfinansowania wydatków w wysokości 200 mld zł, to akurat taka zbieżność liczb. Nie możemy też zapominać o środkach europejskich, ale przy nich musimy pamiętać, że to jest gra interesów i nie jesteśmy jedynymi, którzy na te pieniądze i na te fundusze zerkają. Nie możemy również zapominać o szerzej rozumianych rynkach finansowych, czyli o rynku kapitałowym, o emisji papierów wartościowych. Nie powinniśmy też zapominać o sektorze prywatnym, bo finansowanie różnych przedsięwzięć to nie tylko jest działanie państwowe. Od lat borykamy się z problemem niskich oszczędności Polaków, bo to jest jedno ze stosunkowo tanich źródeł finansowania. My dotychczas w dużym stopniu konsumowaliśmy. Nie chcę powiedzieć, że to coś złego, bo to nas w dużym stopniu uchroniło przed turbulencjami chociażby podczas globalnego kryzysu finansowego czy podczas pandemii COVID-19. My w zasadzie cały czas konsumujemy i nie przestaniemy tego robić. Aczkolwiek są pewne zmiany i tutaj też widać lekkie, być może chwilowe, nazwijmy to, osłabienie. Więc mamy wyzwanie, bo polski sektor bankowy jest zdolny do finansowania potrzeb konsumentów, jest zdolny do finansowania małych i średnich przedsięwzięć. Ale z dużymi przedsięwzięciami jest inaczej. Przecież niedawno potrzeba finansowania w wysokości 4,2 mld zł spowodowała, że trzeba było utworzyć konsorcjum aż 17 banków. Czyli dopiero 17 banków mogło udźwignąć finansowanie w wysokości kilku miliardów złotych.

Ale z drugiej strony, dosyć powszechna jest opinia, że pieniądze na rynkach finansowych są. Jak więc pogodzić to, że właśnie do 4,2 mld zł potrzebne było konsorcjum 17 instytucji finansowych z tym powszechnym przeświadczeniem, że pieniądze są. To jest kwestia potencjalnego ryzyka inwestycji w naszym kraju? Czy raczej kwestia tego, że coś powinniśmy zrobić, żeby inwestycje pobudzić, żeby one były w większej skali, bo dziś są poniżej unijnej średniej?

Od dawna borykamy się z kwestią inwestycji. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że zbudowaliśmy zdrowy sektor bankowy, ale wciąż mały.

To jak go powiększyć?

Przede wszystkim to, co powiedziałam, czyli zatrzymywać zyski. I szukać potencjalnego rozwoju. Natomiast to nie jest takie proste. Kapitału krajowego, który byłby w stanie przejąć nawet średniej wielkości bank, od lat na polskim rynku nie widać. Popatrzmy, jak tworzono Velo Bank, bank pomostowy na zgliszczach Getin Noble Banku – nie udało się znaleźć kapitału krajowego. Jak patrzymy na potencjalne przejęcia, fuzje czy zmiany właścicieli, to w grę wchodzi kapitał zagraniczny. Jesteśmy wciąż gospodarką rozwijającą się i niestety wszystko wskazuje na to, że nie jesteśmy jeszcze gospodarką bardzo bogatą.

Co musi się wydarzyć w perspektywie do pięciu lat, byśmy mogli powiedzieć, że skala inwestycji w Polsce jest na zadowalającym nas poziomie, takim, który będzie gwarantował gospodarce utrzymanie tempa wzrostu?

Potrzebne są spójne, przemyślane działania, czyli strategia. Odpowiedzialny jest za to i ma najwięcej do zrobienia rząd. Bo nie może być tak, że każdy podmiot, nawet w najlepszej wierze, będzie działał odrębnie i to nam przyniesie sukces. To muszą być skoordynowane działania.

Jak widzi pani takie działania, taką strategię?

Na ten moment widać pewne propozycje czy hasła, ale pojedyncze. Tu mamy elektrownię atomową, tu jakieś wydatki na zbrojenia. Wcześniej wspomnieliśmy o ESG, czyli zrównoważonym rozwoju. Trzeba temu wszystkiemu nadać priorytety, określić, co jest w danym momencie najważniejsze.

A co jest w tym momencie najważniejsze?

Moim zdaniem infrastruktura i obronność. Nie chcę powiedzieć, że ochrona środowiska jest nieważna, ale w całym zbiorze wyzwań schodzi na dalszy plan.

-not. jer

Partner rozmowy: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie