W ostatnim półroczu cena metra nowego mieszkania spadła o kilkaset złotych w Krakowie, Trójmieście czy we Wrocławiu. Jeśli w którymś z miast rosły (np. Łódź czy Poznań), to i tak dużo wolniej niż w 2006 roku – wynika z najnowszego raportu redNet Property Group. Wciąż jednak połowa nowych mieszkań powstaje w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Trójmieście. I to ruchy cenowe w tych miastach wpływają na średnią krajową. A zdaniem analityków Domu Inwestycyjnego BRE Banku wspomniana średnia krajowa w całym 2007 roku wzrośnie o 4 proc. W przyszłym roku o tyle samo powinna spaść.

– Podaż mieszkań w latach 2008 – 2009 będzie przewyższać popyt. Mimo wielkiego zapotrzebowania poziom zarobków i zdolność kredytowa nie rosną aż tak szybko – mówi Kacper Żak, analityk DI BRE Bank. Wyraźnie szybciej przybywa rozpoczynających się inwestycji niż klientów. Przez tę nadwyżkę podaży nad popytem w ciągu dwóch lat można się spodziewać uspokojenia cen.

Z analiz DI BRE Bank wynika również, że po 2009 roku ceny mieszkań znowu zaczną rosnąć – nawet o kilkanaście procent rocznie. – Zdolności kredytowe coraz większej grupy klientów dogonią ceny. Zwiększy się sprzedaż, co wpłynie na podwyżki – prognozuje Żak.

Jednak według Michała Sztablera, analityka Domu Maklerskiego PKO BP, stabilizacja potrwa dłużej. – W krótszym czasie wiele zależeć będzie od tego, jak zachowają się inwestorzy. Jeśli szybko zaczną wyprzedawać kupione ostatnio mieszkania, ceny na rynku wtórnym spadną. Dysproporcja między rynkiem wtórnym a pierwotnym nie utrzyma się długo. Zatem w wielu miejscach spadać będą także ceny nowych mieszkań. Choć nie drastycznie – podkreśla Sztabler. Jego zdaniem ewentualne zwyżki mogą być najbardziej widoczne w lepszych lokalizacjach i przy wyższym standardzie mieszkań. Nie powinny być jednak większe niż kilka procent w skali roku, także po 2009 roku. Zdaniem Żaka, ponownego uspokojenia cen nowych mieszkań możemy się spodziewać dopiero w latach 2012 – 2014 wraz z końcem wyżu demograficznego. Nie musi to jednak oznaczać spadku popytu. Wraz ze wzrostem zamożności Polaków, klienci będą przenosić się do nowszych i większych lokali. Dzięki temu zainteresowanie rynkiem pierwotnym może się ustabilizować na poziomie 200 tys. lokali rocznie (licząc wraz z budownictwem indywidualnym).