Krzysztof Michałkiewicz (od X 2005 do V 2006)
Ministerstwo Pracy drzemało przez dwa lata. Żaden z problemów dotyczących polityki socjalnej lub ubezpieczeń społecznych nie został rozwiązany. A jedyny sukces – spadające bezrobocie – nie wynika z umiejętnego zarządzania rynkiem pracy i służbami zatrudnienia, lecz z dobrej koniunktury. Jednak emeryci i renciści będą wspominali tę kadencję jako dobry czas: od przyszłego roku wraca coroczna waloryzacja, znika też stary portfel.
W ciągu dwóch lat resortowi szefowały trzy osoby z dwóch partii. Najdłużej był pod skrzydłami Samoobrony i Anny Kalaty, ale wtedy w Kancelarii Premiera istniał specjalny zespół międzyresortowy, który podejmował decyzje w sprawie ubezpieczeń społecznych. Nie wiadomo więc, gdzie zaczynały się i kończyły uprawnienia resortu. Anna Kalata nie skończyła reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Nie ma ustaleń w sprawach emerytur pomostowych, sposobu wypłaty emerytur z OFE ani zakładów emerytalnych. Rząd uginał się pod żądaniami pracowniczymi i wycofywał kolejne projekty zmian przepisów. Nie zdecydowano się na gruntowne uelastycznienie prawa. Praktycznie zamarły rozmowy w ramach Trójstronnej Komisji. Nie zdecydowano się na otwarcie granic dla zagranicznych pracowników. Najkrócej szefowała ostatnia minister Joanna Kluzik-Rostkowska. Przedstawiła spójny projekt pomocy rodzinie, ale rząd nie przekazał go parlamentowi.
prof. Jan Szyszko (od X 2005 do XI 2007)
Minister środowiska miał ambitne plany zmiany wielu ustaw, a nawet unijnej dyrektywy. Prace zaczął od przeorganizowania pracy ministerstwa, tworząc nowe departamenty w miejsce starych. A na realizację obietnic zabrakło czasu. Nie udało się zmienić prawa o odpadach, co w swoim programie wyborczym dwa lata temu obiecywało PiS. Profesorowi Janowi Szyszce nie udało się też doprowadzić do wejścia w życie nowego prawa o instrumentach dla redukcji emisji gazów cieplarnianych. Było jego oczkiem w głowie, ale ustawa ugrzęzła w Sejmie i o jej losach zdecyduje już nowy parlament. Przepisy mają sprzyjać Lasom Państwowym.
Przedsiębiorcy zarzucają prof. Szyszce, że nie dbał o rozwój energii odnawialnej i redukcję emisji dwutlenku węgla. To zaniechanie będzie miało poważne konsekwencje gospodarcze. Komisja Europejska obcięła limity emisji CO2 na lata 2008 – 2012 dla polskiego przemysłu, przez co grozi nam seria podwyżek cen. Dobrze, że rząd zaskarżył tę decyzję do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tylko że bez odpowiednich argumentów trudno będzie sprawę wygrać. Nie można jednak prof. Szyszki posądzać o pieniactwo i bezsensowne sądzenie się. Jako minister dbał o wizerunek Polski na arenie międzynarodowej i organizował wiele spotkań na wysokim szczeblu – ostatnio Warszawa gościła V Ministerialną Konferencję Ochrony Lasów w Europie. Można go podziwiać za konsekwencję.
Wojciech Mojzesowicz (od VII 2007 do XI 2007)
Andrzej Lepper (od VII 2006 do VII 2007)
Krzysztof Jurgiel (od X 2005 do V 2006)
Dobra koniunktura na produkty rolne i korzystne decyzje Brukseli poprawiają bilans prac Ministerstwa Rolnictwa. Odchodzący rząd zostawia nowej ekipie wiele niedokończonych spraw, ale też lepszy ich stan, niż kiedy sam obejmował władzę. Przykładem połowicznego sukcesu jest przyjęcie ustawy o biopaliwach, która obowiązuje, ale nie pomogła w rozwinięciu rynku. Trudno przy tym zrozumieć, dlaczego ministerstwo zwiększyło dopłaty do paliwa rolniczego.Od dwóch lat polskie mięso surowe nie ma wstępu do Rosji, a odchodzący rząd nie potrafił rozwiązać tego problemu nawet przy pomocy Komisji Europejskiej.
Andrzejowi Lepperowi udało się doprowadzić do tego, że producenci owoców miękkich dostaną dopłaty unijne. Niestety ich wysokość jest znacznie niższa, niż się początkowo starano. Jednocześnie przegrał batalię o definicję wódki.
Wojciech Mojzesowicz chwali się tym, że utrzymano obecny system ubezpieczeń społecznych, nad którego zmianą pracował m.in. jego poprzednik Andrzej Lepper. Kiedy był ministrem, Bruksela podjęła dwie korzystne dla polskich rolników decyzje: o dopłatach do prywatnego przechowalnictwa wieprzowiny i zwiększeniu kwot mlecznych. Nie wiadomo jednak, jak duży wzrost limitu mleka Polsce uda się wywalczyć. Za duży błąd należy uznać zmianę systemu dopłat bezpośrednich. Ogromna grupa rolników ma przez to mniejsze dotacje do ziemi.
Marek Gróbarczyk (od VII 2007 do XI 2007)
Rafał Wiechecki (od V 2006 do VII 2007)
Ministerstwo Gospodarki Morskiej działało zaledwie półtora roku. Było jednak o nim głośno za sprawą „wojny o dorsza”. Przez pierwsze lata w Unii Europejskiej Polska przyjmowała z pokorą niższe limity połowów ryb w Morzu Bałtyckim. A rybacy robili swoje.
Trudno winić młody resort, że nie zapobiegł wprowadzeniu zakazu połowu dorszy. Szkoda jednak, że nic nie zrobił, by przyjąć odpowiedni program ochrony ryb. I że nie obyło się bez protestów ulicznych i łamania prawa. Pod przewodnictwem Rafała Wiecheckiego z Ligi Polskich Rodzin ministerstwo nie może się pochwalić spektakularnymi sukcesami. Na początku swojej kadencji minister deklarował, że jego resort i podległe mu porty morskie dopiero się uczą, jak wykorzystywać środki unijne i spełniać wymogi nakładane przez rygorystyczne prawo ochrony środowiska. Zapowiadał również walkę o zwiększenie dotacji unijnych dla portów morskich do wykorzystania w latach 2007 – 2013. Bez powodzenia. Długo trwało przygotowanie przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej nowego programu dla rybołówstwa na lata 2007 – 2013. Program powinien obowiązywać już od tego roku, ale został zgłoszony do Brukseli dopiero w czerwcu. Utrata 100 mln euro unijnych funduszy, zaplanowanych do wydania w tym roku, jest niemal pewna. Ministerstwu udało się natomiast poprzeć projekt przekopania Mierzei Wiślanej. W tym tygodniu przyjął go rząd.
.