Jest twardym liberałem, który uważa, że europejskie rolnictwo powinno przede wszystkim konkurować jakością produktów oraz szczycić się komfortem życia na wsi, a nie zbijaniem cen na światowych rynkach. Jeśli udadzą się jej wszystkie planowane reformy, rolnictwo unijne zostanie urynkowione, a podpisanie porozumienia w sprawie liberalizacji handlu w Światowej Organizacji Handlu nie będzie żadnym problemem.
64-letnia dzisiaj Mariann Fisher-Boel jest zwolenniczką odejścia od subsydiowania rolnictwa, co dla niektórych krajów (w tym m.in. Francji i Polski) jest nie do pomyślenia, mimo że ta reforma nie ma być wprowadzona jednym cięciem, ale stopniowo, i nie uderzy w najbiedniejszych rolników w UE.
Była minister rolnictwa w rządzie premiera Andersa Fogha Rasmussena jest dosłownie fanatyczką najnowocześniejszych technologii, ma swój blog w Internecie, w którym publikuje czasami szczere do bólu uwagi dotyczące jej wizyt w gospodarstwach rolnych. Jest jednak krytykowana za to, że swoimi spostrzeżeniami dzieli się jedynie w języku angielskim, a są tak wartościowe, że powinno je czytać znacznie większe grono osób. Codziennie na jej stronę internetową wchodzi ponad tysiąc osób.
Jej reformatorskie zapędy odczuli winiarze. Potrząsnęła już unijnym rynkiem. Nie ukrywa, że lubi się napić dobrego wina, drogiego a nie byle jakiego. Przyznaje się również, że zdarza się jej wychylić kieliszek „niepoprawnego politycznie” australijskiego chardonnay czy bogatego w smaku sziraz z Republiki Południowej Afryki, bo są dobre i tańsze od europejskich odpowiedników. Jej celem była likwidacja nadmiaru wina na rynku. Europa produkuje go całe jezioro – 1,7 mld butelek. Krytycy Fisher-Boel ostrzegali, że wprowadzenie takich zmian spowoduje pięcioprocentowy spadek zatrudnienia w tej branży oraz siedmioprocentowy spadek cen unijnego wina do roku 2009. Obrońcy jej poglądów udowodnili, że takie zmiany już nastąpiły i tylko reforma może je powstrzymać.
Jest starannie wykształcona w najlepszych europejskich szkołach handlowych i przez większość zawodowego życia łączyła politykę z rolnictwem. Decyzja przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso o wyborze liberalnej Dunki na to stanowisko wywołała złośliwe komentarze. Nikt nie kwestionował jej kwalifikacji do sprawowania tej funkcji. Nie podobał się za to fakt, że jej mąż Hans ma ogromne gospodarstwo rolne i w formie subsydiów otrzymał z Brukseli miliony euro. Tyle że o tych subsydiach wiedziano dużo wcześniej, ponieważ Duńczycy nigdy nie utajniali tych informacji, publikując je na bieżąco pod adresem farmsubsidy.org. Krytycy podkreślali również, że Fisher-Boel razem z mężem ma trzy gospodarstwa i stanowisko komisarza rolnego daje jej wpływ na promowanie konkretnych upraw.