Przed trzema laty, z chwilą wejścia do Unii Europejskiej, narodziła się nasza nowa specjalność eksportowa – eksport pracowników. Jego rozmiary są znaczące – do pracy wyjechało ponad 2 mln osób. Na taką liczbę wskazują szacunki GUS, według których na emigracji zarobkowej przebywało w końcu 2006 roku 1950 tys. Polaków wobec 1450 tys. w końcu 2005 roku. Zatem w ciągu 2006 roku na emigrację wyjechało dodatkowo pół miliona osób. W 2007 roku – w związku z poprawą sytuacji na krajowym rynku pracy – eksport ten mógł być nieco mniejszy, ale liczba Polaków zarabiających za granicą na pewno wzrosła.
Czy taki eksport się opłaca? Nawet pomijając korzyści (realizacja prawa do swobodnego wyboru miejsca życia i pracy) i straty niematerialne (rozłąka z rodziną i negatywne tego konsekwencje, samotność, skutki demograficzne) trudno na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie.Z jednej strony eksport dostarcza dewiz. Według szacunków NBP w 2006 r. pracujący za granicą przesłali do Polski aż 4,4 mld dolarów, a przecież przekazy nie obejmują wszystkich pieniędzy przywożonych do Polski. To plus.
(15 proc. naszych zasobów siły roboczej) w istotny sposób zmienia sytuację na rynku pracy. Można powiedzieć, że jest to przejście od rynku pracodawcy do rynku pracownika, czego skutkiem jest 12-proc. wzrost przeciętnej płacy. Jest to niewątpliwie plus dla zatrudnionych, ale spory minus dla firm, które muszą coraz więcej wydawać na pensje, rosną więc ich koszty, a maleje konkurencyjność. Szybki (za szybki?) wzrost wynagrodzeń przekłada się także na przyspieszenie inflacji, która zaczyna być groźna dla dalszego rozwoju gospodarczego.
Jeżeli przyjmiemy, że saldo dotychczas wymienionych czynników jest zerowe, to bilans korzyści i strat z eksportu siły roboczej zależeć będzie od tego, ilu emigrantów zarobkowych wróci i ile przywiozą kapitału, przy czym chodzi nie tylko o ten materialny, lecz przede wszystkim o wiedzę, doświadczenie i pomysły.
Żyjąc i pracując (nawet w zawodach niewymagających specjalnych kwalifikacji) w innym świecie, ludzie ci poszerzają swoje horyzonty, przyswajają nowe nawyki, przejmują inny model konsumpcji itd. Wszystko to sprawia, że dużo łatwiej im wykryć dziury w zaspokajaniu potrzeb konsumentów. A to najlepsza recepta na stworzenie własnego dobrze prosperującego biznesu.