GPW nie jest zwykłą komercyjną spółką

- Warszawski parkiet może być narażony na wrogie przejęcie - mówi były minister skarbu Andrzej Mikosz. - Warto zadbać, by przy jego prywatyzacji ograniczyć takie ryzyko. Przypadek giełdy w Bukareszcie jest przestrogą

Publikacja: 31.07.2008 01:44

Andrzej Mikosz

Andrzej Mikosz

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Czy należy inaczej podchodzić do prywatyzacji GPW niż innych firm?

Andrzej Mikosz:

GPW jako spółka prowadząca rynek, który tworzy niemal naturalny monopol dla infrastruktury polskiego rynku kapitałowego, nie jest zwykłą komercyjną spółką. Kryzys na rynkach finansowych i jego konsekwencje to dla nas najlepszy dowód, że zysk nie jest, a nawet nie powinien być, jedynym czy ostatecznym kryterium przy podejmowaniu decyzji gospodarczych.

Polska giełda stała się miejscem poszukiwania kapitału przez spółki z całego regionu. Uczestniczyłem w spotkaniach z przedsiębiorcami z krajów bałtyckich (tam giełda została przejęta przez OMX), którzy uznają GPW za lepsze miejsce na poszukiwanie kapitału niż swoje giełdy. Wokół wszystkich centrów finansowych na świecie pojawiają się usługi związane z ich funkcjonowaniem. W takich centrach kumuluje się kapitał i podejmuje się decyzje dotyczące gospodarki i rozwoju całego kraju. Jeżeli chcemy, by Polska nie stała się zaściankiem Europy, a Warszawa ma być jednym z istotnych ośrodków, w których gromadzi się nie tylko kapitał finansowy, ale także intelektualny, to rozwój GPW powinien być traktowany jako jedno z zasadniczych zadań polityki państwa.

Według informacji "Rz" rozważany jest nowy model prywatyzacji giełdy. Ma on zminimalizować ryzyko ewentualnego wrogiego przejęcia. Czy coś grozi GPW?

W Europie Środkowej toczy się walka o pozycję lidera. Biorą w niej udział: Warszawa, Praga, Budapeszt, Wiedeń, a nawet Ateny. Wiadomo, że Praga i Budapeszt już przegrały. W Słowenii ostateczny pojedynek o możliwość nabycia akcji tamtejszej niewielkiej giełdy odbył się pomiędzy Wiedniem a Atenami. Cena, którą giełda wiedeńska zapłaciła za akcje giełdy w Lublanie, nie da się uzasadnić normalnymi biznesowymi kryteriami. Właśnie zachowanie konkurentów Warszawy pokazuje, że decyzje podejmowane są na podstawie kryteriów innych niż wartość wynikająca z wyceny DCF czy transakcji porównywalnych. Możemy więc się spodziewać, że także Warszawa może być narażona na ofertę wrogiego przejęcia, a pieniądze na to przejęcie mogą być naprawdę duże.

Czego polskich decydentów powinna nauczyć sprzedaż giełdy budapeszteńskiej?

Z losów giełdy budapeszteńskiej, przejętej przez wiedeńską z pomocą banków austriackich, w tym Unicredit (po połączeniu z HVB), wynika kilka lekcji. Nie można dopuścić do udziału inwestora strategicznego, który byłby konkurentem dla Warszawy. Są nimi giełda OMX, Wiener Boerse i giełda ateńska. Los giełdy budapeszteńskiej, zmarginalizowanej przez wiedeńczyków posiadających udział mniejszościowy, lecz mogących liczyć na lojalną współpracę banków austriackich, powinien stanowić memento dla osób podejmujących decyzje. Polityka Wiener Boerse wobec Budapesztu, czyli ograniczenie inwestycji modernizacyjnych, zamknięcie drogi do IPO i przenoszenie obrotów na własny rynek, doprowadziła do marginalizacji tego rynku. Przejęcie kontroli nie musi się odbyć w sposób jawny i z otwartą przyłbicą. Wiedeń miał w Budapeszcie mniejszościowy udział. Największym akcjonariuszem giełdy w Budapeszcie był HVB (obecnie Unicredit) – największy udziałowiec Wiener Boerse AG. Początkowo Wiedeń publicznie wyrażał wolę rozwijania wspólnej platformy i rozwoju węgierskiego parkietu.Ale po dwóch latach wstrzymywania decyzji o modernizacji ogłosił, że nie jest zainteresowany rozwojem giełdy w Budapeszcie, i kupił akcje od Unicredit.

Ten bank bierze udział w prywatyzacji GPW jako doradca.

Unicredit odziedziczyło tę szczególną sytuację w wyniku połączenia z austriackim HVB. Nie jest winą kolegów z CDM Pekao, że dziś pracują w instytucji, która jest największym akcjonariuszem Wiener Boerse. Ale czuję się w obowiązku powiedzieć, że moi znajomi londyńscy bankierzy na wieść o tym, że bank będący największym akcjonariuszem głównego konkurenta GPW ma zarządzać ofertą publiczną GPW, zatem także książką popytu, uznawali ten fakt za, delikatnie mówiąc, niezrozumiały. Zwracają uwagę, że instytucja mająca szacunek dla własnej reputacji powinna zrezygnować z takiego mandatu. Konflikt interesów jest oczywisty, a żadne metody zarządzania takowym nie dają odpowiedniej gwarancji, że przeprowadzenie tej transakcji nie będzie miało niszczącego skutku dla reputacji Unicredit CAIB. Poza tym żaden z polskich domów maklerskich czy banków nie ma doświadczenia w oferowaniu i wycenie non voting equity (akcje nieme), czyli instrumentu, o którym – jak rozumiem – słusznie myśli minister skarbu. W tak ważnej dla Polski i dla ministra skarbu transakcji, jaką jest prywatyzacja GPW, minister, a także zarząd giełdy powinni się zastanowić nad wykorzystaniem globalnego i posiadającego niekwestionowaną reputację banku inwestycyjnego, niepowodującego konfliktu interesów.

Czy należy inaczej podchodzić do prywatyzacji GPW niż innych firm?

Andrzej Mikosz:

Pozostało 98% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Ekonomia
Grupa Econ i EkoParter Recykling - niekwestionowani liderzy branży zrównoważonego zarządzania odpadami w Lubinie
Ekonomia
Dbamy o bezpieczeństwo przez cały czas życia produktu
Ekonomia
Zlatan Ibrahimović w XTB
Ekonomia
Nowe funkcje w aplikacji mobilnej mZUS