Od początku prac w kapitule „Rz” wybierającej laureatów nagrody Dobra Firma spośród 2000 największych polskich przedsiębiorstw mam jedno marzenie. Że uda się nagrodzić także polskie przedsiębiorstwa przemysłowe stosujące wysokie technologie. Kolejny raz doznałem rozczarowania, nie dość bowiem, że takie przedsiębiorstwa pojawiają się wśród firm nominowanych do nagrody sporadycznie, to w kolejnych latach jest ich coraz mniej.
[wyimek]Do wysokich technologii zalicza się produkcję samolotów, farmaceutyków, komputerów, urządzeń telekomunikacyjnych i instrumentów precyzyjnych[/wyimek]
Problem rzadkości i wyjątkowości takich przedsiębiorstw nie jest w Polsce czymś nowym. Procentowy udział produktów wysokich technologii w eksporcie jest jednocyfrowy, czyli – na tle świata rozwiniętego gospodarczo, a nawet Węgier czy Czech – bardzo niski. Produkcja wyrobów wysokich technologii z trudem przekracza 5 procent produkcji całego przemysłu. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że polskie przedsiębiorstwa dużo chętniej specjalizują się w tzw. średniowysokich technologiach, wymagających nieco mniej wysiłku innowacyjnego, np. w przemyśle motoryzacyjnym. Pozwala to na prowadzenie dochodowej działalności, nie otwiera jednak przed Polską perspektyw zajęcia pozycji lidera technologicznego. Długo jeszcze pozostaniemy klientem firm zagranicznych dyktujących swoje rozwiązania, zamiast samemu je kreować i sprzedawać.
Taka sytuacja jest też oczywistym rezultatem kompromitująco niskiego poziomu nakładów na badania i rozwój w Polsce, plasującego nasz kraj na jednym z końcowych miejsc w UE. Problem jest znany od zawsze, ale klasa polityczna wciąż ma najwyraźniej inne priorytety wydawania środków budżetowych i zapomina, że zaniedbywanie badań rozwojowych prowadzi do zapóźnień i niewykorzystywania szans rozwojowych.
Polskie przedsiębiorstwa prywatne w swojej masie nie dysponują też dostatecznie dużymi środkami na finansowanie działalności badawczo-rozwojowej. Nie ma też większych tradycji kierowania poważniejszych funduszy na badania. Tylko nieliczni inwestorzy zagraniczni decydują się na inwestycje w ośrodki rozwojowe. W takiej sytuacji pozostaje przedsiębiorstwom albo kupowanie technologii za granicą, albo stosowanie tradycyjnych rozwiązań, które z natury są mniej konkurencyjne.