Skłonność do wdrażania innowacji, czy to przez samorząd, czy firmę, czy jakąkolwiek inną organizację, jest cechą, której zmierzenie przysparza skrajnych trudności. Najważniejszą z nich jest brak jasnej definicji samej innowacyjności. Na potrzeby tegorocznego zestawienia innowacyjnych samorządów „Rzeczpospolitej” za obowiązującą przyjęliśmy definicję zaproponowaną przez prof. dr. hab. Wojciecha Cellarego, kierownika Katedry Technologii Informacyjnych Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Według niego innowacyjność to „wdrożenie nowości do praktyki”, a „samo odkrycie nowości nie jest jeszcze innowacją”.
[srodtytul]Po pierwsze konsekwencja[/srodtytul]
Dlatego ankiety, które spłynęły do redakcji „Rzeczpospolitej” (było ich blisko 300), czytaliśmy głównie pod kątem rzeczywistych, innowacyjnych dokonań samorządu. Wyżej ocenialiśmy słabszy pomysł, który już działa, niż pomysł znacznie lepszy, ale znajdujący się wciąż w sferze planów.
Lektura ankiet dotyczących innowacyjności w pierwszej kolejności potwierdza – co nie jest wcale zaskoczeniem – ścisłą zależność między innowacyjnością i pomysłowością danego samorządu a jego możliwościami finansowymi i jakością kadr, jakimi dysponuje. Potwierdza to punktacja. W zestawieniu wszystkich najbardziej innowacyjnych samorządów (bez podziałów na duże miasta, gminy wiejskie etc.) tylko dziesięć, na ponad 250 sklasyfikowanych gmin, uzyskało 20 punktów i więcej. Wśród nich tylko dwie nie są sporym, względnie bogatym miastem na prawach powiatu: Dzierżoniów (woj. śląskie, szóste miejsce w zestawieniu) oraz Lesznowola (mazowieckie, dziesiąta pozycja).
Z drugiej strony także zwycięzcy nie mają powodów do przesadnej radości. Najwyższy wynik, jaki odnotowaliśmy w zestawieniu, to 22 punkty. Do zdobycia było ich jednak 27 (miasta na prawach powiatu) lub 26 (pozostałe gminy).