Na stoku podmuchy wiatru przekręcały mnie jak kukiełkę o 90 stopni albo rzucały na kolana. Do ataku na szczyt szliśmy z Horią, niosąc mały namiot i ekwipunek wyliczony co do grama. Nocowaliśmy w II obozie, III (6400 m) i IV (7000 m). Czwartego dnia wspinaczki, 27 kwietnia, stanęliśmy na szczycie, osobno: Horia poszedł skalnym wariantem, ja z Piotrem Pustelnikiem śnieżnym kuluarem, który przetorował Peter Hamor. Za mną szła Koreanka, miss Oh Eun-Sun z trzema Szerpami i dwoma kamerzystami na tlenie. Piotr i Peter doszli na wierzchołek kwadrans przede mną. Peter, jako pierwszy człowiek, po raz drugi zdobył Annapurnę. Zaczęli schodzić, bo potwornie wiało. O godz. 14 stałam sama na szczycie, więc zrobiłam sobie sama zdjęcie.
[b]Cieszyłam się, że jedziesz w silnej ekipie z dwoma legendarnymi rosyjskimi wspinaczami: Jewgienijem (Żenią) Winogradskim i Siergiejem Bogomołowem. Jak to możliwe, że trzeba było ich ratować? Myślałam, że Winogradski jest mocny.[/b]
Był mocny, co wciąż widać, ale ma 64 lata. Kiedy zeszłam ze szczytu do obozu IV, znalazłam Żenię zwiniętego w kłębek na śniegu przy namiocie. Nie wiem, jak długo tam leżał. “Co tu robisz?” – zapytałam po rosyjsku, bo angielskiego ani w ząb nie rozumiał. “Odpoczywam” – odpowiedział. Wiem, jak wyglądają objawy obrzęku mózgu. Zawołałam do Piotra, żeby przyniósł butlę z tlenem.
Potem Siergiej Bogomołow nie potrafił znaleźć drogi do IV obozu, chociaż stał przy poręczówce i widział z góry namioty. Wołał: “Pomożitie!”. Zapadła ciemność. Zgubił czołówkę. Niezmordowany Peter Hamor wyszedł po niego. Ponieważ Piotr nie wykorzystał całego tlenu, z którym wchodził na szczyt, mieliśmy czym ratować Rosjan.
[b]Potem było gorzej…[/b]
Ze szczytu nie schodził Tolo Calafat, uczestnik sąsiedniej wyprawy hiszpańskiej i partner Juanito Oiarzabala (tej wiosny oprócz wyprawy Kingi Baranowskiej Annapurnę próbowały zdobyć m.in. ekspedycje koreańska i hiszpańska – red.).