U progu 2009 r. sektor przedsiębiorstw znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Dramatycznie zmieniła się koniunktura gospodarcza, wzrosły koszty finansowania i jego dostępność, nastąpiły gwałtowne wahania kursowe i znaczące osłabienie złotego, zwiększyła się niepewność związana z polityką pieniężną i fiskalną, popytem wewnętrznym i zewnętrznym. Słowem – kryzys z rynków finansowych przeniósł się w sferę realnej gospodarki. W konsekwencji zaczęła rosnąć liczba bankructw, co wzmogło obawy o wypłacalność kontrahentów. Przejście od sytuacji doskonałej koniunktury, z jaką przedsiębiorcy mieli do czynienia od 2006 r. do połowy 2008 r., do załamania wzrostu na przełomie 2008/2009 było nagłe i całkowicie nieoczekiwane.
Okazało się jednak, że polskie firmy poradziły sobie z kryzysem całkiem dobrze. Ta swoista odporność i adaptowalność do zmieniających się warunków działania miały zbawienny wpływ na całą gospodarkę.
[srodtytul]Dużo dobrych decyzji[/srodtytul]
Najważniejszym czynnikiem, który odpowiada za sukces polskich przedsiębiorstw w okresie kryzysu, jest ich wysoka elastyczność, zdolność dostosowania się do nowych warunków, umiejętność skorygowania swojego modelu biznesowego, by odpowiedzieć na mniejszy czy przesunięty w inny segment popyt. Dotyczy to zwłaszcza firm średnich i mniejszych, w dużej mierze „rdzennie” polskich, które nie były dotknięte negatywnym wpływem swoich zagranicznych spółek matek. Nie chcę jednak deprecjonować udziału działających w Polsce spółek z zagranicznym kapitałem. Doskonałym przykładem są banki, które otrzymały od swoich właścicieli wielomiliardowe zasilenie w płynność, przede wszystkim w walutach, co umożliwiło refinansowanie znacznej części akcji kredytowej, dotyczącej również sektora przedsiębiorstw.
[wyimek]To mnogość szybkich decyzji podejmowanych przez zarządzających naszymi firmami, od mikrofirm po korporacje, sprawiła, że okazaliśmy się zieloną wyspą Europy[/wyimek]