Przed nami trudne lata

Jak zareagowały polskie firmy znajdujące się na Liście 2000 na ubiegłoroczne turbulencje? Na szczęście dla polskiej gospodarki nadspodziewanie dobrze

Publikacja: 26.10.2010 23:55

PROF. Witold M. Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers

PROF. Witold M. Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers

Foto: Archiwum

Komentując rok temu wyniki Listy 2000 – dotyczące wyników odnotowanych przez przedsiębiorstwa w roku 2008 – pisałem, że nie był to jeszcze dla polskiej gospodarki rok prawdziwej próby. Że najgorsze dopiero przed nami, a wyniki roku 2009 naprawdę pokażą, co są warte polskie firmy i jak wiele udało się osiągnąć w ciągu dwóch dekad polskich reform. Kończyłem chwackim, ale nieco perwersyjnym stwierdzeniem: „Ciekawe, co zobaczymy w Liście 2000 za rok!”. I szczerze mówiąc, wcale mi nie było do śmiechu, bo mogło się łatwo okazać, że zobaczymy coś zgoła nieciekawego.

[srodtytul]Seria gwałtownych ruchów[/srodtytul]

Rok 2009 rzeczywiście okazał się niełatwy. W pierwszych miesiącach gwałtownie spadł polski eksport (w pierwszym półroczu o około 14 proc. w stosunku do roku poprzedniego), głównie w wyniku załamania się wzrostu gospodarczego i silnej recesji u naszych głównych partnerów handlowych. Co prawda w drugiej połowie roku nastąpiła stopniowa odbudowa skali sprzedaży, ale cały rok polski eksport kończył jeszcze na wyraźnym minusie w stosunku do sytuacji przedkryzysowej. Jednocześnie całkowicie wyhamowały inwestycje – rosły wprawdzie nadal inwestycje infrastrukturalne, finansowane głównie z funduszy unijnych (które nam się przydały, tak jak nigdy dotąd!), spadły za to wyraźnie (o około 10 proc.) inwestycje przedsiębiorstw.

[wyimek]Ubiegłoroczną analizę kończyłem chwackim stwierdzeniem: „Ciekawe, co zobaczymy na Liście za rok”. A mogło się okazać, że nie będzie to nic wesołego...[/wyimek]

Doszło do tego gwałtowne wyzbywanie się przez przedsiębiorstwa zapasów, co obniżyło poziom PKB w całym roku 2009 o dalsze 3 proc. I na koniec, aby sytuację utrudnić już do końca, spadek zatrudnienia i wzrost bezrobocia o 2,5 pkt proc., co doprowadziło do wyhamowania dynamiki płac i spowolnienia realnego wzrostu spożycia poniżej 2 proc.

Wszystkiemu temu towarzyszyło dość gwałtowne załamanie nastrojów w gospodarce. Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w przemyśle przetwórczym gwałtownie spadł: na początku roku 2009 zdecydowana większość firm oceniała, że koniunktura jest zła (kilka miesięcy wcześniej nastroje były jeszcze bardzo optymistyczne).

Jeszcze gorzej wyglądały dokonywane przez firmy prognozy sytuacji gospodarczej, które prawdziwe dno osiągnęły w lutym i marcu 2009 roku. Firmy nie dorównywały zresztą w pesymizmie konsumentom – w ich przypadku indeks wyprzedzający koniunktury wyglądał naprawdę katastrofalnie.

[srodtytul]Czas finansowych burz[/srodtytul]

W praktyce mogło to oznaczać tylko jedno: silną recesję, zwłaszcza że do kłopotów z popytem doszły kłopoty po stronie podażowej, związane z wyraźnym utrudnieniem dostępu firm do kredytu bankowego – realna wielkość kredytu dla przedsiębiorstw spadła w ciągu roku 2009 o około 5 proc.

Jakby tego nie było dość, do fatalnych perspektyw kształtowania się sytuacji na rynku doszły ogromne zawirowania finansowe. W pierwszych miesiącach roku 2009 wyszło na jaw, że w ciągu poprzedniego roku wiele polskich firm produkcyjnych zaangażowało się w spekulacje finansowe nastawione na wzmocnienie kursu złotego, kupując ogromne ilości opcji walutowych. Zrobiły to z karygodną lekkomyślnością, namówione przez sprzedawców produktów bankowych, nie mając najwyraźniej pojęcia, jakie biorą na siebie ryzyko. Nikt nie wiedział dokładnie, o jakie kwoty chodziło, ale według krążących wówczas liczb (opartych na szacunkach

Komisji Nadzoru Finansowego) w grę mogło wchodzić nawet 15 mld zł, a więc odpowiednik połowy całego zysku netto polskiego przemysłu przetwórczego w poprzednim roku!

Gwałtowne osłabienie złotego – w zależności od waluty o 50 – 90 proc. – spowodowało, że opcje walutowe, na których firmy oczekiwały świetnego zarobku, zmieniły się w śmiertelną pułapkę. Banki zażądały pokrycia gigantycznych strat, kilka znanych zakładów zbankrutowało, inne zaczęły próbować układów. W narastającej na rynku atmosferze paniki Ministerstwo Gospodarki zaproponowało wręcz ustawowe unieważnienie wszystkich zawartych umów – co byłoby działaniem bezprecedensowym, rozpaczliwym, łamiącym normalne standardy działania rynku, oznaczającym, że polski przemysł stanął na krawędzi załamania. Jednym słowem, w lutym – marcu 2009 roku zaczęło się zanosić na prawdziwą finansową katastrofę, która mogła rozłożyć polskie firmy na łopatki.

[srodtytul]Firmy na tarczy[/srodtytul]

Jak zareagowały na to polskie firmy znajdujące się na Liście 2000? Na szczęście nadspodziewanie dobrze. Wprawdzie w pierwszym kwartale 2009 roku wskaźniki rentowności obrotu netto spadły w stosunku do poprzedniego roku o ponad połowę (z 4,6 proc. do 2,2 proc.), co oznaczało jeszcze silniejszy spadek masy zysków, ale czarne wizje finansowego kataklizmu się nie sprawdziły – na koniec roku zyski brutto polskiego przemysłu przetwórczego okazały się już tylko nieznacznie niższe niż przed kryzysem, a w pozostałych działach gospodarki pozostały na tym samym poziomie.

Widać to zresztą znakomicie na danych z Listy 2000 – część firm odnotowała straty, czasem bolesne, przeważnie jednak mieliśmy do czynienia z umiarkowanym wzrostem zyskowności. Nie sprawdziły się również czarne wizje gwałtownego wzrostu bezrobocia – ponownie, zarówno na podstawie zagregowanych danych GUS, jak i danych z Listy 2000 można sformułować opinię, że nie doszło tu do żadnej katastrofy. Z jednej strony oznacza to, że polskie firmy i ich pracownicy zachowali się w sposób nadspodziewanie elastyczny, dochodząc do porozumienia, które raczej ograniczało dynamikę (a czasem i poziom) płac niż poziom zatrudnienia. Z drugiej zaś to samo osłabienie kursu walutowego, które według panikarskich ocen z początku roku mogło być gwoździem do trumny polskiego przemysłu – w rzeczywistości pomogło mu przetrwać trudne czasy.

Słowem, trudny rok 2009 szczęśliwie minął, a polskie firmy przeżyły go bardzo dobrze. Ale przed nimi nadal trudne lata.

[i]PROF. Witold M. Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers[/i]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy