Dzisiejszy budynek Ministerstwa Finansów został zbudowany na terenach należących przed drugą wojną światową do Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo opiekujących się bazyliką Świętego Krzyża przy Nowym Świecie. Działka została odebrana kościołowi na mocy bierutowskiego dekretu warszawskiego z 1945 roku.
Ponoć aby zmieścić na w sumie niewielkiej działce gmaszysko, w którym długość wszystkich korytarzy przekracza dziesięć kilometrów, trzeba było częściowo zabudować przylegający do bazyliki cmentarz.
Jest taka „ministerialna” legenda, że zmarli, którym zakłócono wieczny odpoczynek, mszczą się na lokatorach gmachu przy Świętokrzyskiej w wyjątkowo perfidny sposób. Zabierają im dusze. Podmieniają poglądy. Zamieniają w kogoś zupełnie innego, kogoś nie do poznania.
Działanie nieczystych sił miałem okazję obserwować w wielokrotnie. Nawet zupełnie niedawno.
Otóż pan dr Maciej Grabowski, podsekretarz stanu odpowiadający w rządzie za politykę podatkową, liberał z przekonań i z doświadczenia, niemal 20-letni wiceprezes jednego z najlepszych polskich prorynkowych thinktanków – Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową – zupełnie otwartym tekstem oznajmia na konferencji prasowej, a potem powtarza w prasowych wywiadach, że nieobliczalność działań Ministerstwa Finansów i w ogóle całego państwa polskiego powinna być traktowana jako „normalne ryzyko biznesowe” polskich firm.