zygmunt solorz-żak sylwetka

Zygmunt Solorz-Żak po podboju rynku telewizji chce teraz powtórzyć ten sukces w telekomunikacji. Przygotowuje już grunt pod nową ekspansję, skutecznie porządkując swój biznes

Publikacja: 07.01.2011 04:00

zygmunt solorz-żak sylwetka

Foto: Forbes/Forum

Mija siedem lat od czasu, gdy centrum dowodzenia Zygmunta Solorza-Żaka przeniosło się na z warszawskiej Pragi, gdzie mieści się siedziba Telewizji Polsat, na ul. Pańską, do odnowionej kamienicy Elektrimu, niegdyś państwowej centrali handlu zagranicznego.

Dziś biznesmen bywa znowu przede wszystkim na 15. piętrze praskiego biurowca. Jednak dzięki Elektrimowi jeden z najbogatszych Polaków, którego majątek „Rz” wycenia na niemal 8,3 mld zł – oderwał się od biznesu telewizyjnego i postawił na telekomunikację i energetykę.

W tym roku kontrolowana przez niego, notowana na giełdzie spółka Cyfrowy Polsat jako pierwszy w Polsce dostawca zaoferuje klientom szybki bezprzewodowy Internet nowej generacji – LTE. Trwają testy technologii.

Solorz-Żak śledzi je z entuzjazmem, choć przyznaje, że rozwiązanie wymaga jeszcze poprawek. – To kwestia oprogramowania – tłumaczy w rozmowie z „Rz”. Rozmowa się kończy. Wychodzimy. – Chcecie zobaczyć LTE? – zawraca nas z korytarza biznesmen. Siada w zielonym skórzanym fotelu, podłącza modem Cyfrowego Polsatu, uruchamia aplikację. Na parapecie – mała antenka. – To wzmacniacz sygnału – mówi. Tym razem pokaz się nie udał. – Może wyłączyli na chwilę nadajniki – zastanawia się.

[srodtytul]Zmiana kursu[/srodtytul]

Po telewizji (Polsat – red.) i satelitarnej dystrybucji treści telewizyjnych (Cyfrowy Polsat – red.) nadszedł czas na rozgrywkę o Internet. Na niedawnej konferencji branżowej z udziałem szefów polskich mediów elektronicznych Solorz-Żak, przedstawiony jako telewizyjny potentat, zakończył swoje wystąpienie dobitnym stwierdzeniem, że telewizja to już przeszłość, a przyszłość należy do Internetu. Jego inwestycyjna konsekwencja jest potwierdzeniem tego przekonania – mówi „Rz” Marek Sowa, wiceprezes Związku Mediów PKPP Lewiatan, były członek zarządu UPC Polska, były prezes Agory i Axel Springer Polska.

Podsumowując miniony rok największym polskim inwestorom („EKO+” z 31.12), Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi bezdyskusyjnie zaliczyliśmy go na plus, bo udało mu się w tym czasie przygotować grunt pod zupełnie nowe obszary działalności, na jakie chce wejść, oraz pozamykać szkodzące jego wizerunkowi spory.

Po pierwsze, po 11 latach sporu o to, do kogo należy pakiet 48 proc. udziałów operatora sieci telekomunikacyjnej Era, zawarł pokój z pozostałymi udziałowcami Polskiej Telefonii Cyfrowej. Kontrolowany przez niego Elektrim, francuski koncern Vivendi, niemiecki Deutsche Telekom i kilkuset obligatariuszy Elektrimu (w tym Skarb Państwa) pod koniec ubiegłego roku zawarło wreszcie porozumienie w tej sprawie.

Po drugie, w czasie gdy inni jeszcze liczą pokryzysowe straty, Solorz-Żak już przygotowuje się do nowej transakcji ze Skarbem Państwa (Rafako, spółka zależna od Elektrimu, stara się o zakup 50 proc. akcji Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin). Równolegle stara się o przejęcie Polkomtelu (sieć komórkowa Plus).

Nie stać go na samodzielną transakcję, choć część pieniędzy na inwestowanie w telekomunikację pozyska i to w bardzo sprytny sposób – sprzedając własną Telewizję Polsat kontrolowanemu również przez siebie Cyfrowemu Polsatowi za 3,75 mld zł, z czego 2,6 mld zł w gotówce. Na Solorza-Żaka przypadnie 85 proc. tej kwoty.

– Solorz-Żak wchodzi do kręgu inwestorów europejskich. Jeśli uda mu się biznes telekomunikacyjny, udział w prywatyzacji PAK, to nie będzie osoby w kraju, która będzie mu mogła dorównać ekonomicznie – uważa Zbigniew Jakubas, były szef Polskiej Rady Biznesu, właściciel kilku firm giełdowych.

Z Solorzem-Żakiem znają się od ponad 20 lat. Razem w 1993 roku składali Skarbowi Państwa ofertę zakupu akcji Ruchu. W jednym czasie przez rok, byli również akcjonariuszami Elektrimu.

[srodtytul]Trudne początki[/srodtytul]

Prowadzący życie biznesmena 55-letni dziś Zygmunt Solorz-Żak jest na rynku mediów postacią o jednym z najbarwniejszych biografii. Początki jego działalności biznesowej były często krytykowane. Wytykano mu zmiany nazwiska (obecne to kompilacja nazwisk pierwszej i drugiej żony; naprawdę nazywał się Krok, ale używał też nazwiska Podgórski) i paszportów oraz średnie wykształcenie (skończył technikum). Także imię to pseudonim. Jego bliżsi znajomi nigdy nie mówią o nim inaczej niż Piotr.

Zaczynał od zera ponad 20 lat temu. Pierwsze pieniądze zarabiał na handlu autami i odzieżą, po które wyjechał z rodzinnego Radomia do Niemiec. Tę historię media opisywały po tym, jak ponad cztery lata temu „Rz” podała, że są dowody, iż w latach 80. Solorz-Żak zgodził się na współpracę z SB. Potem w rozmowach z mediami biznesmen tłumaczył, że pod groźbą więzienia za nielegalny wyjazd za granicę podpisał „jakąś deklarację”, ale nigdy nikomu tym nie zaszkodził ani nie przekazywał istotnych informacji.

Na początku lat 90., kiedy w Polsce nikomu nie śniło się jeszcze o prywatnej telewizji, Solorz zainwestował zarobione za granicą pieniądze w biznes telewizyjny.

– Bardzo się od tamtego czasu zmienił. Kiedy się poznaliśmy, był młodym biznesmenem. Byłam zszokowana, że człowiek, który dotąd sprzedawał dżinsy i samochody, chce teraz robić telewizję. Ludzie, którzy go wtedy znali, mówili: tak, ale to właśnie jest Solorz – mówi „Rz” Barbara Trzeciak-Pietkiewicz, była dyrektor TVP 2, pierwsza dyrektor programowa Polsatu i była prezes TV4. – Bardzo nam ten jego zapał imponował. Chociaż nie znał się na telewizji, bardzo szybko się uczył. Ma instynkt i co jeszcze ważniejsze – wizję.

Początki były trudne, Polsat przez półtora roku emitował program przez satelitę, koncesję na nadawanie drogą naziemną – pierwszą w kraju dla prywatnego nadawcy – otrzymał pod koniec 1993 r. w atmosferze skandalu, bo za decyzję korzystną dla Solorza-Żaka prezydent Lech Wałęsa zdymisjonował ówczesnego przewodniczącego KRRiT Marka Markiewicza. Wielkim przegranym tamtego rozdania była największa wówczas komercyjna konkurencja Polsatu, rodzący się dopiero koncern ITI.

– Przyznaniu pierwszej w Polsce koncesji na prywatną ogólnopolską telewizję towarzyszyły spore emocje, ponieważ wszystkie zainteresowane strony, łącznie z podmiotami zagranicznymi, wiedziały, że to dobro deficytowe, a polski rynek dopiero wchodzi w długoterminowy trend wzrostowy. Solorz-Żak wyczuł, że to może być świetny biznes i zaangażował wówczas cały swój czas, energię i pieniądze. Jak widać z dzisiejszej perspektywy, był to moment, który zdefiniował go jako przedsiębiorcę dużego formatu – ocenia Marek Sowa.

Po dymisji Marka Markiewicza Solorz-Żak zatrudnił go w swojej telewizji. Przez Polsat przewinęło się zresztą wiele osób w ten czy inny sposób związanych z polityką. To m.in. Wiesław Walendziak, Jarosław Sellin, Dariusz Szymczycha, Ewa Wachowicz czy Ryszard Czarnecki. Solorz-Żak, pytany w najgorętszym dla stacji okresie, bo w 1994 r., o kontakty z Walendziakiem i Wachowicz, odpowiedział „Rz” zdecydowanie: – To, że się znamy, o niczym nie świadczy.

Wielokrotnie zresztą podkreślał, że interesuje go ekonomia, nie polityka, choć nie ucięło to nigdy pogłosek.

Potem wizerunkowo Polsatowi na pewno szkodziło to, że jego nazwa padała w związku z tzw. aferą Rywina (to, że wydająca „Gazetę Wyborczą” Agora chciała wtedy przejąć Polsat, było jej istotnym tłem).

Podobnie jak prace nad Polsatem krytykowanym pomysłem było pod koniec lat 90. rozpoczęcie prac nad wejściem na rynek platform cyfrowych. Były już na nim wtedy Wizja TV i Cyfra+. Ale Solorz się uparł.

Tłumacząc jego ówczesny upór, współpracownicy podkreślają, że nawet jeśli na początku brakowało mu wiedzy, miał biznesową intuicję. Cyfrowy Polsat pod względem liczby abonentów przegonił Cyfrę+ i z ponad 3,2 mln abonentów jest dziś największą platformą na rynku.

– Niech każdy robi to, na czym zna się najlepiej: stolarz meble, drukarz niech drukuje. Ale w interesach potrzebne są nie tyko umiejętności i szkoła, ale też trochę szczęścia i wyczucia.

I przede wszystkim bardzo ciężka praca. Poza tym mnóstwo innych czynników wpływa na to, że biznes udaje się lub nie – mówi „Rz” Solorz-Żak.

[srodtytul]Ludzie biznesmena[/srodtytul]

Przez lata preferował w firmie – w której właśnie dlatego nazywany jest Prezesem lub Najwyższym

– ręczne sterowanie: ostatnie zdanie zależało do niego zarówno w kwestiach finansowych, jak i w sprawie wyboru koloru ściany w biurze. Do współpracowników przyzwyczaja się powoli i niełatwo zaskarbić sobie jego zaufanie.

W pracy otacza się ludźmi, z których większość to znajomi jeszcze sprzed 30 lat. Najściślejszy krąg to m.in. członkowie zarządu Polsatu Józef Birka i Heronim Ruta, były prezes Polsatu Aleksander Myszka i jego następca Mirosław Błaszczyk. Wśród bardzo zaufanych osób był też Piotr Nurowski, prezes Elektrimu, który zginął w ubiegłorocznej katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem (to on mógł zachęcić Solorza-Żaka do zainwestowania w telewizyjny biznes). Wyjątkową pozycję ma wśród zarządzających firmami Solorza-Żaka Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.

Tylko takim ludziom właściciel Polsatu pozostawia pewną autonomię w podejmowaniu decyzji. – Organizacyjnie pracuje się z nim trudno, ale też warto docenić luksus jego ostatecznej odpowiedzialności. A to, za co współpracownicy cenią go najwyżej, to lojalność szefa, niespotykana zwłaszcza w tej branży – mówi Barbara Trzeciak-Pietkiewicz.

Jeszcze w czasie sporu w PTC niewiele czasu zajęło mu podjęcie decyzji o wpłaceniu kaucji za aresztowanego Tomasza Holca z zarządu tej spółki.

Z trudem przychodzi mu podobno zwalnianie ludzi. Ekipa Polsatu nie zmienia się od wielu lat, a jeśli ktoś dołącza tam na kierownicze stanowisko, to w ostatnich latach głównie specjaliści, jak wchodząca w skład zarządu i odpowiedzialna za kwestie programowe „caryca” telewizji Nina Terentiew.

W kwestiach merytorycznych Solorz-Żak od zawsze wspierał się profesjonalistami. – Ma biznesową intuicję, czyli umiejętność dostrzeżenia i wykorzystania rynkowych okazji, ale też szybko uczy się danej branży. W każdym z tych sektorów ma do czynienia z silną, korporacyjną konkurencją. Sama intuicja i sprzyjające okoliczności nie sprawdzają się w dłuższej perspektywie. Solorz potrafi słuchać i łączyć pozornie odległe wątki w kontekst istotny dla danej sytuacji, ale myśli przede wszystkim o przyszłości. Korzysta z usług doradców, prawników, ale pyta też o zdanie osoby, które po prostu ceni i do których ma zaufanie, również spoza firmy – mówi Marek Sowa.

W branży medialnej znany jest jako bezlitosny gracz, gdy stawką jest dobro jego firm. Gdy dwa lata temu uznał, że jego rodzącemu się dopiero wtedy na rynku informacyjnemu kanałowi Polsat News może zaszkodzić współnależąca do powiązanej z nim radomskiej firmy Ster Superstacja, tak długo walczył o odkupienie wszystkich jej udziałów, by mieć kontrolę nad interesującym go biznesem (według informacji „Rz” zainteresowana wejściem do tej firmy była m.in. Agora), aż postawił na swoim.

Jakubas uważa, że zaufanie Solorza-Żaka zdobywa się bardzo długo. Ale też zapewnia: – Jest bardzo przewidywalnym, zachowawczym, konkretnym inwestorem. Jest uczciwy: nie zmienia warunków gry w czasie jej trwania. Można dyskutować, czy w przypadku Elektrimu cena, jaką zaproponował za akcję, ogłaszając wezwanie, była fair (7,8 zł, a dziś jej wartość szacowana jest na ok. 16 zł – red.), czy nie, czy inwestorzy mniejszościowi mogli czuć się pokrzywdzeni. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtym czasie nie było mądrego, który powiedziałby, co dalej będzie z Elektrimem – mówi Jakubas.

[srodtytul]Czas na telekomunikację i energetykę[/srodtytul]

Dziś pośrednio lub bezpośrednio Solorz-Żak ma udziały w co najmniej kilkudziesięciu podmiotach. Pytany o to, czy może ich być już ze 100, odpowiada wymijająco: – Może. Nie wiem, nigdy nie liczyłem. Przez te parę lat trochę ich powstało.

Podobnie reaguje na pytania „Rz” o wycenę swojego majątku. – Ja tego nie liczę. Dla mnie pieniądze są zapłatą za sukces, środkiem. Jeśli mam zysk, znaczy, że był sukces.

Do biznesu telekomunikacyjnego, który interesuje go teraz najbardziej, miał już kilka podejść. W 1998 r. próbował przejąć Tel-Energo (obecnie Exatel), właściciela sieci światłowodowej, miał też kupić kablówkę Aster. Razem z Ryszardem Krauze i Jackiem Szymońskim był współudziałowcem Elteriksa (obecnie w giełdowej grupie Mediatel), który budował sieć abonencką w Trójmieście.

Zainwestował (szacunkowo ok. 150 mln zł) w warszawską firmę Sferia, której atutem są częstotliwości radiowe z zakresu poszukiwanego przez operatorów komórkowych. To miała być okazja: niedługo potem Urząd Komunikacji Elektronicznej zgodził się, by Sferia świadczyła usługi mobilne w całej Polsce. Zgoda jest, ale Sferia z usługami nie ruszyła. Miejsce w eterze, jakie ma ta firma, jest zbyt małe, aby bez przeszkód oferować szybki mobilny dostęp do Internetu, co jest celem Solorza-Żaka.

Biznesmen z tego planu nie zrezygnował. Nie jest jasne, jaką rolę pełni obecnie Sferia w jego komórkowym kosmosie, do którego telekomunikacyjna branża zalicza także tajemniczą firmę Aero 2, jej spółkę zależną Mobyland i giełdową grupę NFI Midas z CenterNetem. Każda z tych firm jest właścicielem częstotliwości komórkowych. Razem budują jedną z najnowocześniejszych w kraju sieć mobilnej transmisji danych. I choć wiele osób twierdzi, że za Aero 2 stoją pieniądze i ludzie Solorza-Żaka, to on sam zapewnia, że rozważa inwestycję w Midasa, ale właścicielem grupy nie jest. – Nie trzeba mieć browaru, aby napić się piwa – lubi powtarzać.

Ten rok jest dla niego wyjątkowy także dlatego, że po raz pierwszy w historii dopuszcza skorzystanie przy swoich transakcjach z kredytów bankowych. Rafako szuka finansowania dla PAK w bankach. Rozmowy o kredycie prowadzi też zarząd Cyfrowego Polsatu. Chciałby pozyskać 3,2 mld zł, aby kupić Polsat. Wstępne zgody banków już ma.

Od zawsze Solorz-Żak miał też problem z korzystaniem z możliwości, jakie daje giełda. O debiucie Polsatu mówił jeszcze w 2003 r., potem ten pomysł podtrzymywał, ale nie poszło za tym nawet złożenie prospektu emisyjnego. Pomysł powrócił w 2007 r., gdy fiaskiem zakończyły się rozmowy z niemiecką grupą mediową Axel Springer o sprzedaży 25,1 proc. akcji Polsatu. Biznesmen tradycyjnie nie chciał oddać kontroli nad finansami w swojej spółce. Nie satysfakcjonowała go też wycena udziałów (250 – 300 mln euro).

– Na europejskiej i globalnej scenie dominują zdywersyfikowane firmy działające w całym sektorze Media & Entertainment. Solorz-Żak stał więc przed dylematem: z jednej strony był świadom konieczności zmian w Polsacie, z drugiej chciał zachować kontrolę nad stacją. Pozyskanie międzynarodowego inwestora dałoby mu szerszy kontekst biznesowy, a zarazem uczyniło stację znakomicie mniej podatną na lokalne polityczne rozgrywki – mówi Marek Sowa. Teraz Solorz-Żak oficjalnie przyznał, że szuka partnerów z pieniędzmi na przejęcie Polkomtelu.

[srodtytul]Fan gadżetów i odrzutowców[/srodtytul]

O sprawach prywatnych Solorz-Żak publicznie się nie wypowiada, choć tajemnicą poliszynela jest, że rodzinę bardzo ceni i chroni.

– Dłużej niż Solorza-Żaka znam jego żonę Małgosię Żak, która pracowała w Banku Pekao w czasach, gdy miałem firmę polonijną. Zajmowała się obsługą takich firm. To niesamowita osoba. Bardzo pomocna, wrażliwa, dba nie tylko o ludzi, ale też o zwierzęta. W podwarszawskiej posiadłości schronienie znalazły między innymi podrzucone psy, ślepy na jedno oko osiołek oraz setki innych zwierząt i ptaków – opowiada Zbigniew Jakubas.

Małgorzata Żak, druga żona miliardera, z którą jest do dziś (pierwsza, Ilona, mieszka w Niemczech), kieruje Fundacją Polsat. Solorz ma z nią dwójkę dzieci: 21-letnią Olę i 18-letniego Piotra. Syn z poprzedniego małżeństwa – 28-letni Tobias Solorz – uczestniczy w kierowaniu imperium ojca, zasiadał w zarządzie Sferii.

– Ale już nie zasiada. Zajmuje się teraz w ramach grupy tzw. dużymi projektami – mówi Solorz-Żak. Pytany, czy myślał kiedyś, żeby Polsat, jak TVN, był firmą rodzinną i żeby zasiadały w niej jego dzieci, odpowiada krótko: – To jest przyszłość.

Wiele istotnych faktów z działalności Solorza-Żaka, niepowiązanych bezpośrednio z prowadzonym biznesem, odkrywanych jest przypadkiem. Jak wyciągnięta przez „Politykę” informacja o przekazaniu przez niego 100 mln euro Uniwersytetowi Ludwika Maksymiliana w Monachium na powstanie Instytutu Badawczego Udarów Mózgu i Demencji.

Małgorzata Żak wspiera też, poza działalnością polsatowskiej fundacji, przyrodę w Afryce, dokąd wraz z mężem często w ostatnich latach latają, by wypocząć.

– Farma w Afryce to już prawdziwa inwestycja. Małgosia ma na własność kilkaset hektarów i setki afrykańskich zwierząt. Będzie tam prowadziła działalność na skalę międzynarodową, polegającą między innymi na ochronie zagrożonych gatunków tam żyjących zwierząt – mówi Jakubas.

Oprócz Czarnego Lądu właściciela Polsatu, który zaczynał m.in. od handlu wartburgami, dziś fascynują już nie tyle samochody, ile własne jachty i odrzutowce, czyli typowe zabawki ludzi o jego pozycji finansowej.

Wśród samolotów jego największą chlubą jest Cessna CJ2, której rynkowa wartość to według „Rz” ok. 10 mln dol.

Właściciel Polsatu dzwoni np. z najnowszych modeli telefonów komórkowych, na których może też oglądać program Polsatu.

– Można powiedzieć, że jest pracoholikiem. Nawet na wakacjach nie odpoczywa biernie. Ale poza pracą z laptopem często ściąga współpracowników i pływając na łódce, omawiają różne kwestie biznesowe – mówi Jakubas.

W nielicznych wolnych chwilach Solorz-Żak grywa w tenisa. Przy swoim podwarszawskim domu ma kort z profesjonalną halą, ogrzewaną w zimie. Rozbudowywane kiedyś na potęgę kontakty ogranicza do grupy ludzi, których dobrze zna.

Oszczędnie udziela wywiadów, jeśli już, to tylko w prasie gospodarczej, w ogóle nie pojawia się na wizji. Być może także dlatego, że zawsze ma coś do zrobienia i zwykle jest w pracy.

[ramka]

Portfel Zygmunta Solorza-Żaka

W 2010 r. był numerem dwa na liście najbogatszych Polaków polskiej edycji miesięcznika „Forbes” – który wycenia jego majątek na 6,2 mld zł – i na liście tygodnika „Wprost”, który szacuje jego majątek na 6,6 mld zł.

„Rz” majątek Solorza-Żaka mierzony wartością udziałów w spółkach, w których ma udziały, szacuje na 8,3 mld zł. W obliczeniach posłużyliśmy się wyceną giełdową dla spółek publicznych i wyceną porównawczą dla firm nienotowanych.

Najcenniejsze aktywa stanowiące ponad 76 proc. całego majątku ma ulokowane w branży medialnej. Wartość udziałów w Polsacie i Cyfrowym Polsacie oraz niewielkie udziały w producenckiej spółce ATM Grupa przekracza 6,3 mld zł. Ok. 15 proc. stanowią udziały w branży energetycznej. Poprzez Elektrim, którego jest głównym udziałowcem, miliarder ma połowę udziałów w Elektrowni Pątnów – Adamów – Konin. Szacujemy, że jego udziały warte są prawie 1,3 mld zł. Trzecią podporą jego imperium są finanse stanowiące ok. 5 proc. majątku. Solorz-Żak jest właścicielem PTE Polsat, Invest Banku oraz Polisy Życie. Udziały w tych spółkach warte są ok. 400 mln zł. Wartość udziałów w branży telekomunikacyjnej, w którą biznesmen zamierza w tym roku mocno inwestować, to według naszych szacunków ok. 250 mln zł.

Invest-Bank oraz PAI-Media wraz z Totalizatorem Sportowym są właścicielem Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Polsat, które zarządza najmniejszym na rynku otwartym funduszem emerytalnym o tej samej nazwie. Aktywa OFE Polsat wynoszą ok. 2 mld zł, a liczba jego klientów przekracza 310 tys. Fundusz ten prowadzi zupełnie inną politykę inwestycyjną niż jego konkurenci. Od lat nie pozyskuje też nowych klientów (zatrudnia najmniej akwizytorów), co powoduje, że z roku na rok traci klientów.

[/ramka]

Mija siedem lat od czasu, gdy centrum dowodzenia Zygmunta Solorza-Żaka przeniosło się na z warszawskiej Pragi, gdzie mieści się siedziba Telewizji Polsat, na ul. Pańską, do odnowionej kamienicy Elektrimu, niegdyś państwowej centrali handlu zagranicznego.

Dziś biznesmen bywa znowu przede wszystkim na 15. piętrze praskiego biurowca. Jednak dzięki Elektrimowi jeden z najbogatszych Polaków, którego majątek „Rz” wycenia na niemal 8,3 mld zł – oderwał się od biznesu telewizyjnego i postawił na telekomunikację i energetykę.

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko