Potrzebna rozważna droga polski do euro

W drodze do wspólnej waluty Polska powinna wyciągnąć wnioski z doświadczeń Hiszpanii i Portugalii

Publikacja: 18.03.2011 03:01

Red

Ostatni kryzys strefy euro unaocznił, że daleko jej do zdefiniowanego w teorii optymalnego obszaru walutowego. W tej sytuacji odpowiedzią strefy jest chęć pogłębienia integracji.

W krajach takich jak Polska rodzi to obawy powstania Europy dwóch prędkości i dla niektórych jest dodatkowym argumentem za szybkim wejściem Polski do strefy euro. Czy rzeczywiście należy się spieszyć?

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się przykładom Hiszpanii i Portugalii. Czym innym jest bowiem formalne wprowadzenie euro, a czym innym realne procesy temu towarzyszące.

Co ze stopami

Na poziomie procesów makroekonomicznych przynależność do strefy euro biedniejszych i mniej wiarygodnych krajów UE, takich jak Portugalia czy Hiszpania, doprowadziła w nich do znacznego spadku poziomu stóp procentowych. W polskiej debacie o euro jest to postrzegane jako jedna z głównych zalet członkostwa w unii walutowej. Oznacza bowiem niższy koszt finansowania gospodarki.

Jak się jednak w praktyce okazało, oprócz pozytywnych niskie stopy zrodziły także negatywne efekty. Przełożyły się bowiem na nadmierny wzrost zainteresowania kredytem i spadek stopy oszczędzania. Wszystko to doprowadziło do boomu konsumpcyjnego i/lub spekulacyjnego wzrostu cen nieruchomości.

Za stymulowanym w ten sposób wzrostem gospodarczym szybko poszła presja na wzrost płac. Jego tempo przekroczyło wzrost wydajności, a stąd już prosta droga do utraty międzynarodowej konkurencyjności i szybkiego przyrostu zadłużenia zagranicznego.

Zadłużenie wzrosło, bo przy równoczesnym spadku stopy oszczędzania i wzroście popytu na kredyt szybko pojawił się niedostatek krajowych funduszy. W warunkach swobody przepływu kapitału i wysokiej wiarygodności danego kraju (członka strefy euro) ten niedobór był uzupełniany przez środki z zagranicy. Zadłużenie odbywało się poprzez krajowy sektor bankowy zaciągający kredyty i/lub emitujący papiery dłużne kupowane przez zagranicznych inwestorów.

W efekcie szybko wzrósł deficyt rachunku obrotów bieżących, który w wymiarze makro obrazuje skalę absorpcji oszczędności zagranicznych (zadłużania się). Średni deficyt dla Hiszpanii i Portugalii wzrósł z ok. 5 proc. PKB tuż przed wejściem do strefy euro do prawie 13 proc. PKB dziesięć lat później.

Na niekorzyść zmieniła się także międzynarodowa pozycja inwestycyjna, z szybko przyrastającą luką pomiędzy aktywami i pasywami zagranicznymi. W Hiszpanii przed wejściem do strefy zobowiązania zagraniczne przewyższały międzynarodowe aktywa o równowartość 30 proc. PKB, w 2009 roku już o 92 proc. W tym samym okresie luka w przypadku Portugalii wzrosła z 22 proc. do 109 proc. PKB.

Produkcja i usługi

Równolegle z opisanymi procesami uboższe kraje strefy euro doświadczyły nie mniej ważnych zmian w strukturze gospodarki.

Według niektórych teoretyków ekonomii członkostwo w jednolitym obszarze walutowym powinno w tych krajach prowadzić do konwergencji z tzw. jądrem strefy. Unia monetarna wspiera bowiem rozwój wymiany handlowej, a co za tym idzie, wzrasta skala wzajemnych powiązań gospodarczych, głównego kanału transmisji i synchronizacji cykli koniunkturalnych.

Ostatni kryzys pokazał, że silniejsze mogą się okazać efekty związane ze wzrostem specjalizacji poszczególnych gospodarek prowadzące do zmniejszenia stopnia konwergencji. Procesy specjalizacji wynikają z dążenia do uzyskania efektów skali na rynku charakteryzującym się przejrzystością cen i brakiem kosztów transakcyjnych. W rezultacie zmniejsza się skala samowystarczalności i różnorodności danej gospodarki. W efekcie znacząco spada jej odporność na tzw. szoki sektorowe (np. kryzys rynku nieruchomości).

W Hiszpanii i Portugalii procesy specjalizacji zostały zintensyfikowane przez opisane wcześniej procesy makro. Szybki wzrost płac w przemyśle powodował najpierw wstrzymanie rozbudowy nowych, a następnie relokację istniejących mocy produkcyjnych.

Nastąpiło to szczególnie szybko, gdyż pierwotnym motywem lokalizacji produkcji w tych krajach były właśnie niskie koszty pracy. Gdy ich zabrakło na niekorzyść Hiszpanii i Portugalii zadziałało ich peryferyjne położenie i odległość od głównych rynków zbytu (np. Niemcy).

W wymiarze zagregowanym opisane procesy doprowadziły do spadku roli i znaczenia przemysłu na rzecz usług. Na pozór nic w tym złego. Trzeba jednak pamiętać, że usługi ze swej natury są znacznie mniej „handlowalne" międzynarodowo, a zatem nie są w stanie wygenerować nadwyżki niezbędnej do spłaty przez dany kraj jego zagranicznych zobowiązań.

Przez dziesięć lat w strefie euro gospodarka Hiszpanii przesunęła się w kierunku budownictwa i usług finansowych (ich udział w wartości dodanej wzrósł odpowiednio o 4.0 i 4.3 p. p.). Odbyło się to w głównej mierze kosztem przetwórstwa przemysłowego (spadek o prawie 5 p. p. do niespełna 13 proc.).

Z kolei gospodarka Portugalii przesunęła się w kierunku usług sektora publicznego i usług finansowych (wzrost o prawie 7 p. p.). Także tutaj głównym poszkodowanym było przetwórstwo przemysłowe (spadek o prawie 5 p. p. do 13 proc.).

W tym samym czasie struktura wartości dodanej pozostałych krajów strefy zmieniła się znacznie mniej. Co więcej w krajach takich jak Niemcy udział przemysłu w wartości dodanej brutto nie zmienił się (21 proc.). Potwierdza to szczególne silnie oddziaływanie członkostwa w strefie euro na słabiej rozwinięte gospodarki unii walutowej.

Lekcja dla Polski

Po wejściu do strefy euro uboższe kraje doświadczyły przejściowego boomu (choć w różnej skali), którego końcowym rezultatem była utrata międzynarodowej konkurencyjności i gwałtowny wzrost zadłużenia zagranicznego. Co równie istotne dokonały się w nich bardzo poważne zmiany struktury gospodarki.

Spadło znaczenie produkcji, a wzrosło nieeksportowalnych usług. Przywrócenie konkurencyjności i spłata zaciągniętych za granicą długów będą w tej sytuacji wymagać realnego dostosowania – wzrostu stopy oszczędzania i spadku realnych wynagrodzeń. Będzie to prawdopodobnie oznaczać kilka lat stagnacji gospodarczej.

Przypadki Hiszpanii i Portugalii mogą być cennym materiałem dla Polski, tym bardziej że specyfika naszej gospodarki każe poważnie zastanowić się nad przyspieszonym marszem w kierunku strefy euro. Trzeba bowiem pamiętać, że Polska pozostaje jednym z najsłabiej rozwiniętych krajów UE.

Mimo efektów doganiania Unii PKB per capita stanowi w Polsce nieco ponad 60 proc. średniego poziomu w UE, a nasz przemysł opiera się głównie na niższych kosztach produkcji, a nie na innowacyjności. Dodatkowo ta gałąź gospodarki odczuje efekty wprowadzenia odpłatności za certyfikaty CO2 (według analiz KASHUE najbardziej zagrożone są m.in. przemysł cementowy, stalowy, część przemysłu chemicznego).

Wraz z otwarciem niemieckiego rynku pracy i poprawą koniunktury pojawi się w Polsce presja na wzrost płac, której w ograniczonym stopniu będzie towarzyszył wzrost produktywności, szczególnie w sektorach nastawionych na eksport. Jednocześnie w Europie realne płace będą spadać, a więc polska przewaga na polu kosztów pracy będzie się zmniejszać.

Biorąc pod uwagę peryferyjne położenie Polski w UE (choć sytuację poprawia bliskość Niemiec), utrata konkurencyjności kosztowej sprawi, że Polsce trudno będzie przyciągać nowe inwestycje, zważywszy np. na stan infrastruktury drogowej i kolejowej.

Wszystkie te czynniki wskazują, że w przypadku zbyt wczesnego członkostwa w strefie euro możemy doświadczyć tych samych negatywnych procesów co Hiszpania i Portugalia. W tej sytuacji przyspieszanie integracji tylko po to, aby mieć złudne przeświadczenie większego wpływu na to, co się dzieje w Unii (w strefie euro faktycznie i tak rządzić będą Niemcy), może dla gospodarki mieć bardzo negatywne konsekwencje.

Lepiej, aby zachodzące w polskiej gospodarce dostosowania po stronie kosztowej miały miejsce w warunkach płynnego kursu walutowego. Może on bowiem zaabsorbować znaczną część negatywnych konsekwencji tego procesu.

Do strefy euro powinniśmy wchodzić z dojrzałą gospodarką. Tym bardziej że wejście do strefy jest w praktyce procesem nieodwracalnym.

W najbliższych latach priorytetem dla nas powinno być maksymalne wykorzystanie korzyści z członkostwa w UE jako takiej. Chodzi głównie o przyciąganie funduszy europejskich i jak najbardziej efektywne ich wykorzystywanie. Szczególnie do poprawy stanu infrastruktury i zwiększenia innowacyjności naszej gospodarki.

Autor jest dyrektorem w Biurze Analiz Ekonomicznych Banku Pekao. Artykuł wyraża prywatne poglądy autora, a nie instytucji, którą reprezentuje

Ostatni kryzys strefy euro unaocznił, że daleko jej do zdefiniowanego w teorii optymalnego obszaru walutowego. W tej sytuacji odpowiedzią strefy jest chęć pogłębienia integracji.

W krajach takich jak Polska rodzi to obawy powstania Europy dwóch prędkości i dla niektórych jest dodatkowym argumentem za szybkim wejściem Polski do strefy euro. Czy rzeczywiście należy się spieszyć?

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy