Niedawna awantura w parlamencie o nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji pod kątem tzw. dyrektywy audiowizualnej, to tylko początek tego, co nas czeka w dyskusji na linii firmy – rząd.
Państwo musi wprowadzać do polskiego prawa nakazywane przez pracującą nad tym nieustannie UE regulacje Internetu, ale według firm zabiera się do tego bardzo nieudolnie. W tym roku debatę na pewno wywołają jeszcze nieraz trzy kwestie.
Wideo na żądanie
Pierwszą będzie kolejna odsłona debaty nad wspomnianą nowelizacją ustawy medialnej, w której zbulwersował przedsiębiorców zwłaszcza sposób, w jaki zapisano obowiązek rejestracji serwisów z tzw. wideo na żądanie. – Za brak rejestracji ustawa nakłada na przedsiębiorców dotkliwe kary (do 10 proc. rocznego obrotu – red.) i uważamy, że może być skuteczną barierą w rozwoju tego, co nazywamy innowacyjną gospodarką – argumentował Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Przedstawiciele branży internetowej z Interactive Advertising Bureau Polska podkreślają, że utrudnianie działalności firmom w Internecie poprzez przewidywany przez ustawę obowiązek zamieszczania w witrynach określonej ilości produkcji europejskich, spowoduje, że zaczną się oni po prostu wynosić z firmami za granicę.
Po publicznej interwencji premiera stanęło na tym, że zmiany dotyczące sieci naniesione będą do ustawy, ale w osobnej nowelizacji.
Przeciw pedofilii
Dużo większy sprzeciw branży internetowej powoduje jednak inna zmiana pod kątem ustawodawstwa unijnego: mająca na celu zapobieganie szerzeniu się w sieci pedofilii. – Przestępcą jest osoba, która ściąga film z takimi treściami lub przechowuje go na komputerze. Dlatego odcinanie dostępu do takich stron jest przeciwdziałaniem przestępstwu – mówił Tomasz Darkowski z Ministerstwa Sprawiedliwości na debacie w tej sprawie zorganizowanej przez rzecznika praw obywatelskich. – Ma to działać tak, że po otrzymaniu sygnału od użytkownika operator blokuje stronę i zawiadamia organy ścigania i prokuraturę – wyjaśniał. Na Ministerstwo Sprawiedliwości, które w imieniu państwa ma wdrażać proponowane przez UE zabezpieczenia, spadają gromy. – W ciągu 28 godzin adres takiej strony może się zmienić 125 razy. My mówimy o rozwiązaniach dla kraju, a przecież wiele takich serwerów działa z zagranicy. Jeśli chcemy kogoś wzmocnić, wzmocnijmy organy ścigania tak, by były skuteczniejsze w działaniach międzynarodowych – argumentował Mirosław Maj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, a Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska podkreślał, że wdrażając te rozwiązania mówi się ciągle o „działaniu niedozwolonym", a nie o „pornografii dziecięcej". – Wdrażamy technologię, która umożliwi kontrolowanie Internetu na bieżąco. Nie wierzę, że kiedy ten system już będzie działał, skończy się na pornografii dziecięcej. Zakres tego działania będzie rozszerzany. Przekraczamy teraz Rubikon i powinniśmy mieć tego świadomość – ostrzegał.