Dane Eurostatu, w których podsumowany został 2010 r., przyciągnęły uwagę większości polskich mediów w sposób dosyć wybiórczy. Z jednej strony bardzo wiele komentarzy poświęcono krajom, których gospodarki wciąż się kurczyły (Grecja, Hiszpania, Irlandia), a które jednocześnie borykały się z najgłębszymi zaburzeniami w finansach publicznych. Z drugiej strony skoncentrowano się na sprawach krajowych, rozważając, czy ze wzrostem realnego PKB na poziomie 3,8 proc.
Polska wciąż może uchodzić za zieloną wyspę (dominował pogląd, że już nie może) i czy deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 7,9 proc. PKB plasuje nas w fiskalnym ogonie Europy (rzeczywiście, wraz ze Słowakami zajęliśmy ex aequo szóste miejsce od końca w UE, za sobą zostawiając jedynie Portugalię, Hiszpanię, Wielką Brytanię, Grecję i Irlandię). Owa orientacja na obszary katastrofy oraz na poletko rodzime sprawiła, że niemal zupełnie poniechano omawiania sytuacji w krajach nordyckich: Danii, Szwecji i Finlandii. A właśnie one zdają się dzisiaj zasługiwać na największą uwagę. Na tle Europy targanej napięciami finansowymi i wybuchami niezadowolenia społecznego są ostoją zdrowego wzrostu i gospodarczo-społecznej równowagi.
Wszystkie trzy gospodarki nordyckie rosną, zachowują niską inflację, cieszą się znacznie niższym niż w większości krajów Europy bezrobociem oraz wzorowo przestrzegają dyscypliny w finansach publicznych, jaką narzucają kryteria z Maastricht (przodująca w tym zakresie Szwecja całkowicie uwolniła się od bieżącego deficytu).
Lekcja historii
Jeszcze kilkanaście lat temu, w pierwszej połowie lat 90. minionego stulecia, sytuacja krajów nordyckich była zupełnie odmienna – wzrost gospodarczy kulał, bezrobocie i inflacja rosły, a stan finansów publicznych należał do najgorszych wśród krajów OECD (w Szwecji w latach 1993 – 1997 dług publiczny zbliżył się do 80 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych w 1994 roku przekroczył 10 proc. PKB). Do tych negatywnych zjawisk od jesieni 1991 roku dołączył się poważny kryzys bankowy, który zapoczątkowały problemy dwóch głównych banków Szwecji – Forsta Sparbanken i Nordbanken.
Göran Persson, w latach 1994 – 1996 minister finansów Szwecji, a później przez dziesięć lat premier, swoje wystąpienie na sympozjum Fedu w Jackson Hole we wrześniu 1995 roku rozpoczął od dosyć przekornego stwierdzenia: „Uczestniczę w tym panelu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony to prawdziwy honor występować wśród tak wybitnych uczestników. Z drugiej strony rozumiem, że powodem, dla którego mnie zaproszono, są olbrzymie problemy finansowe, jakich w kilku minionych latach doświadczyła Szwecja".