W poszukiwaniu Grincha

Przed każdymi wyborami ruszają do mediów polityczni Święci Mikołaje, obiecują wiele prezentów, jeżeli tylko obywatel na nich zagłosuje. Nie inaczej jest przed obecnymi wyborami.

Publikacja: 16.09.2011 01:43

W poszukiwaniu Grincha

Foto: Fotorzepa, Dariusz Pisarek Dariusz Pisarek

Dwie największe partie polityczne przedstawiły swoje programy wyborcze, a w nich wiele obietnic, których realizacja zwiększy wydatki publiczne oraz zmniejszy dochody, m. in. obniżenie stawek podatkowych VAT lub ulgi pozwalające zmniejszyć podatek PIT lub CIT (o wartość wydatków na innowacje, na trzecie i czwarte dziecko, przyspieszona amortyzacja).

Ponadto, żeby to zmniejszenie wpływów podatkowych nie kłuło zbytnio w oczy, zawsze obiecuje się wzrost ściągalności podatków lub przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Oczywiście są fazy cyklu koniunkturalnego, kiedy taka obietnica jest prawdopodobna. Ale obecnie, gdy wszystkie wskaźniki ekonomiczne wskazują na znaczące pogorszenie koniunktury, raczej należałoby się zastanawiać, jakie zmiany w finansach publicznych są potrzebne, żeby odpowiednio zareagować na spadek wpływów podatkowych z tytułu spowolnienia gospodarczego.

Przypomnijmy, że Polska w zeszłym roku miała deficyt finansów publicznych na poziomie 8 procent PKB, więc jego dalsze powiększenie nie wchodzi w grę, byłoby to zbyt groźne i wpychało Polskę na grecką ścieżkę.

Warto też pamiętać, że w obecnej ustawie o VAT jest zapisane automatyczne podniesienie stawki VAT do 24 i 25 proc., jeżeli dług publiczny będzie dalej rósł, co w warunkach zwalniającej gospodarki jest dosyć prawdopodobne. Zatem mamy pewien dysonans poznawczy, czyli zapowiedzi obniżek podatków, podczas gdy w ustawach już zapisano dalsze podwyżki.

Podobny dysonans poznawczy jest w przypadku administracji publicznej. Od pewnego czasu były zapowiadane znaczne redukcje zatrudnienia, ale w programach wyborczych o tym się nie mówi, wręcz przeciwnie, zapowiada się podwyżki płac.

Święci Mikołaje są szczególnie szczodrzy, jeśli chodzi o wydatki budżetowe. Zapowiadają wspomniane podwyżki płac w sferze budżetowej, wybudowanie kolejnych obiektów sportowych, kulturalnych, inwestycje w wiele kluczowych dla dalszego rozwoju Polski obszarów. To dobrze, że partie planują inwestować w edukację, bo od tego zależy nasza przyszłość. Mamy mało dzieci, więc muszą być świetnie wykształcone.

To dobrze, ze planujemy budowę centrów kultury, bo naród spaja przede wszystkim wspólnota historii i kultury. Ale takie obietnice muszą zostać sfinansowane, i to w inny sposób niż przez zwiększenie deficytu budżetowego, bo ten już pęka w szwach.

Mamy więc typowy zestaw wyborczy. Wzrost wydatków, obniżenie podatków i jednoczesna zapowiedź obniżenia deficytu budżetowego, i to wszystko w warunkach pogarszającej się koniunktury. Co z tego wyniknie? Zanim odpowiem na to pytanie, przypomnę, że najszczęśliwszym narodem na świecie są Duńczycy, co jest zaskakujące, bo przecież najbardziej cierpiącym człowiekiem w literaturze jest Hamlet, duński książę.

Jak pytałem się kolegów z Danii, skąd się to bierze, to mi wyjaśnili, że oni mają umiarkowane oczekiwania, więc jak spotka ich coś umiarkowanie przyjemnego, to są bardzo szczęśliwi z tego powodu. Tymczasem w festiwalu obietnic przedwyborczych partie obiecują Polakom bardzo dużo, a z powodów opisanych powyżej tych obietnic nie da się spełnić, ponieważ arytmetyka finansów publicznych na to nie pozwoli. W efekcie będzie bardzo dużo sfrustrowanych i niezadowolonych ludzi, ponieważ rzeczywistość po wyborach i ta malowana w programach wyborczych będzie zupełnie inna.

Oczywiście wszyscy zdają sobie sprawę, że partie polityczne dostosowują swoje komunikaty do społeczeństwa do celu, który chcą osiągnąć, czyli zdobyć jak najwięcej głosów. Dlatego robią analizy, badania opinii, grupy fokusowe, żeby wyłapać te przekazy społeczne, które są najbardziej skuteczne.

Zapewne w takich badaniach często pojawia się postulat „więcej prezentów", więc partie obiecują te prezenty, i prześcigają się, pilnując, żeby to ich prezenty były ładniejsze od tych obiecanych przez konkurencję. Już dzisiaj można przewidzieć, że po 9 października zacznie się gwałtowne poszukiwanie Grincha, na którego będzie można zwalić winę za brak prezentów.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula; startuje w wyborach do Senatu z prawobrzeżnej Warszawy

Dwie największe partie polityczne przedstawiły swoje programy wyborcze, a w nich wiele obietnic, których realizacja zwiększy wydatki publiczne oraz zmniejszy dochody, m. in. obniżenie stawek podatkowych VAT lub ulgi pozwalające zmniejszyć podatek PIT lub CIT (o wartość wydatków na innowacje, na trzecie i czwarte dziecko, przyspieszona amortyzacja).

Ponadto, żeby to zmniejszenie wpływów podatkowych nie kłuło zbytnio w oczy, zawsze obiecuje się wzrost ściągalności podatków lub przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Oczywiście są fazy cyklu koniunkturalnego, kiedy taka obietnica jest prawdopodobna. Ale obecnie, gdy wszystkie wskaźniki ekonomiczne wskazują na znaczące pogorszenie koniunktury, raczej należałoby się zastanawiać, jakie zmiany w finansach publicznych są potrzebne, żeby odpowiednio zareagować na spadek wpływów podatkowych z tytułu spowolnienia gospodarczego.

Pozostało 80% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy