W sklepowych ladach z rybnymi mrożonkami opakowania bydgoskiej spółki Abramczyk zwracają uwagę dołączoną do nich tekturową ulotką z dużym pogrubionym napisem „Dużo ryby – mało wody". To sposób na promocję nowej technologii produkcji mrożonych ryb z minimalną warstwą lodu, a jednocześnie sposób na wyróżnienie się spośród konkurencji i na wypromowanie własnej, firmowej marki.
Na jej wprowadzenie czterej bracia Abramczykowie (Ryszard, Roman, Stanisław i Czesław) zdecydowali się dość późno, bo dopiero 14 lat po rozpoczęciu rybnego biznesu. Wystartowali, podobnie jak wiele prywatnych polskich firm, na fali polityczno-gospodarczych przemian w 1989 roku. Szybko dostrzegli intratny biznes w handlu z Rosją, gdzie transakcje dotyczyły dużo większych ładunków. Kryzys rosyjski 1998 r. zmusił jednak Abramczyków – tak jak wielu innych handlujących ze Wschodem przedsiębiorców – do konkurencji o krajowy rynek.
O wprowadzeniu własnej marki początkowo nie myśleli, bo w tej branży, jeśli ktoś inwestował w markę, to tylko producenci rybnych przetworów. Mrożone ryby od lat sprzedawano luzem na wagę, a klienci nie zwracali uwagi na to, kto je dostarczył, patrząc głównie na gatunek i cenę kilograma. Tak w dużej mierze jest do dziś. Wojciech Bondera, dyrektor wykonawczy spółki Abramczyk, przyznaje, że nadal gros rynku rybnych mrożonek to sprzedaż „ryby marki ryba" na wagę.
W tej konkurencji bydgoska spółka, która jako jeden z niewielu graczy na tym rynku zainwestowała we własny zakład przetwórczy, radziła sobie całkiem dobrze, zwiększając moce produkcyjne i poszerzając ofertę o kolejne gatunki ryb i owoców morza.
własne nazwisko
Co sprawiło, że zdecydowała się na inwestycję we własną markę? Jej wprowadzenie zbiegło się z zatrudnieniem firmy doradczej Wojciecha Bondary, która miała przygotować program wzmocnienia aktywności handlowej spółki Abramczyk. Częścią programu był plan stworzenia firmowej marki. Właściciele rybnej spółki zdecydowali się wprowadzić program Bondary w życie, powierzając mu realizację przedsięwzięcia.