W ostatnim półroczu liczba nieopłacanych polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK) ze składką regularną mogła wzrosnąć nawet o 25 proc. i obecnie w trakcie trwania likwidowana jest nawet co ósma z nich – przyznają „Rz" przedstawiciele ubezpieczycieli. Niektórzy mówią wręcz o bliskim końcu polis z UFK, które pozwalały pośrednikom zarabiać bajońskie sumy. Ten rynek jest wart blisko 2,5 mld zł (składka regularna i jednorazowa).
– Rezygnacje klientów to efekt kryzysu i cięcia wydatków – ocenia przedstawiciel jednego z towarzystw. – Najpierw część osób poniosła straty na funduszach akcyjnych, potem okazało się, że obligacyjne też nie są bezpieczne. Niektóre inwestowały w na pozór bezpieczne papiery korporacyjne spółek, np. PBG czy DSS, które przyniosły znaczne straty – dodaje Tomasz Wróbel, dyrektor ds. rozwoju sprzedaży Skandia Życie.
Spadająca popularność polis z UFK to także skutek nasilających się wątpliwości co do etyki firm przy pobieranych opłatach. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przygląda się sześciu produktom inwestycyjnym, badając m.in. sposoby ustalania i wysokość opłat związanych z rozwiązaniem kontraktu przed terminem (sięgają nawet 100 proc. składki w pierwszych latach). Jak przyznają firmy, tzw. opłata za umorzenie to nic innego jak prowizja pośredników. Potrafią oni zażądać 120–150 proc. rocznych wpłat „przyprowadzonego" klienta. Prowizja jest zaś finansowana z wpłacanej w pierwszych latach składki, zatem nie pracuje na zysk klienta.
W 2012 r. zapadł już wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów odnośnie do klauzul uznanych za niedozwolone stosowanych w umowach przez Aegon (to nie pierwszy przypadek na rynku).
Firmy przyznają, że na skutek rosnącej liczby klauzul zabronionych obecne produkty będą musiały być zastąpione innymi. – Spodziewamy się chwilowego spadku sprzedaży, po którym powinien nastąpić powrót do obecnych poziomów – mówi Hubert Kostrzyński, rzecznik Aegon.